Za dużo Constantine'a, przegięli trochę z jego badassowoścą. Motyw z Trygonem przewidywalny od samego początku. Początek filmu trochę za szybki, brakowało mi tam Batmana mającego obiekcje.
Niemniej krwawo, ostro, intensywnie. Masa wątków, masa bolesnych i trudnych scen, fajne redemption Suicide Squadu. Mimo wszystko The New 52 jako filmy wypadło raczej blado, było kilka wyjątków typu Flashpoint czy Hell to Pay ale suma sumarum nie było wśród tych filmów żadnej petardy. Komiksów nie czytałem, wiec nie wiem na ile to problem adaptacji, na ile materiału źródłowego.
Jedyne co mnie martwi, to restart uniwersum w mniej krwawym, a bardziej przyjaznym stylu - co zapowiada trailer nowego Supermana.
KING SHARK IS A SHARK