Jak można napisać biografię o 17- letnim chłopcu, który tworzy muzykę popową od roku...Kiedy patrzę na książkę, jak i na film, chce mi się płakać. Chłopak tworzy, tfu! Ktoś za niego tworzy muzykę, która z pewnością nie jest rewolucyjna, nie wpłynie na nikogo, oprócz ekstazy u małych biednych dziewczynek. Czym on sobie na to zasłużył? Czy za kilkanaście, kilkadziesiat lat ktoś będzie o nim w ogóle pamiętał? Żałosne do bólu. Widzę, że chęć zarobienia pieniędzy u producentów przyćmiewa zdrowy rozsądek.
Widze że jesteś z pokolenia osób które wypowiadają się o filmie nawet wcześniej go nie oglądając.
Po pierwsze, mogę być z grona osób, które nie oglądały filmu, bo z pokolenia to jestem niestety gówniarzy słuchających badziewnej, ładniutkiej muzyki ( bo po co słuchać jakiś nudnych staruchów?)/ Po drugie, nie komentuję filmu, ale sam zamysł. Pozdrawiam.
Dokladnie. Zapewne Tupac Shakur przewraca sie w grobie, patrzac na dzisiejsza "muzyke". Biografia o 17 letnim gowniarzu?!
Może to nie był najlepszy pomysł, ale film powstał... Mimo, że nie miałam zamiaru go oglądać, to to zrobiłam i w sumie nie żałuję. Pokazali tu jak Biebier zaczynał i jak się dorobił tego, że ci wszyscy fani tak go kochają. Być może za ileś tam lat rzeczywiście nikt nie będzie pamiętał o Biebierze, ale teraz jest dość wysoko, a liczy się też teraźniejszość. On dopiero zaczyna, jakoś musi, Michael Jackson też kiedyś zaczynał i inni z tej pułki, choć może to nie najlepsze porównanie:)