Zgadzam się co do Elishy w tym filmie, ale polecam He Was A Quiet Man - świetny film i Elisha wreszcie lepiej zagrała.

Pozwolę sobie całkowicie z Tobą nie zgodzić.

Mnie ten film zauroczył, wzruszył a przede wszystkim rozkochał w sobie. Nie jest on może zbyt śmieszny, nie jest to bynajmniej Notting Hill, lecz wg mnie ma w sobie nie mniej uroku. Nie wiem czemu uważasz, że klimat tego filmu jest naciągany, ja nawet przez chwilę nie odniosłem takiego wrażenia. Cuthbert nie nazwałbym tytułową blondynką, gdyż to tylko głupawa i ograniczona fantazja polskiego dystrybutora nadała taki tytuł temu filmowi, wskazują na to, że chyba tak na prawdę nie zauważył o co w tym filmie chodzi. Może próbuje ona okazać swoją indywidualność, lecz tak na prawdę robi to tylko po to "by żyć". Robi to co robi, z wiadomych wśród, tych którzy widzieli względów, lecz po prostu czasami jej to nie wychodzi najlepiej i tyle. Strasznie trudno jest jej zapomnieć. Nie zrozumieją tego ci, którzy takiego czegoś nie przeżyli. Szczerze mówiąc też tego do końca nie rozumiem, lecz potrafię odnależć choć cząstkę siebie w niej i w jej zachowaniu. Dlatego ten film jest dla mnie tak wspaniały.
I nie chcę Cie tu na siłe do niego przekonywać. Moim celem jest pokazanie Ci innego spojrzenia na ten obraz.

Dziwi mnie też dość niska ocena tego filmu, ale cóż, trzeba się z tym pogodzić. James'a Dean'a też prawdziwie pokochali po jego śmierci...

Pozdrowienia

Ciekawą opinie wystosowałeś aczkolwiek odmienną od mojej. Jedno tylko mnie zastanawia ... jak można Cuthberg porównać do Deana !? Absurd totalny!

Oj z tym porównaniem to mi się tak wyrwało:) Przyznaję, trochę głupawe...