Pierwsze, na co zwróciłam uwagę oglądając Kac Vegas 3, było odejście od znanego i sprawdzonego/oklepanego schematu - czyli utraty pamięci przez bohaterów i późniejszego poszukiwania zaginionego w akcji przyjaciela.
Zamiast tego, otrzymujemy niskich lotów hybrydę filmu akcji z komedią, która w porównaniu do dwóch poprzednich części, wypada naprawdę przeciętnie. Bo powiedzmy sobie szczerze, dla przykładu - normalny Alan, dużo mniej sarkastyczny Phil i nie wpadający w panikę Stu to bohaterowie zupełnie odmienni od tych, których poznaliśmy w Las Vegas i Bangkoku kilka lat wcześniej.
Na pochwałę zasługuje dosyć spora ilość nawiązań do pierwszej części (Czarny Doug, Jade i jej syn...) - ale wciąż jednak odczuwa się pewien niedosyt.
Podsumowując - Kac Vegas 3 jest zdecydowanie inne od szalonych i pokręconych części poprzednich. Ewolucja bohaterów, zmniejszenie ilości surrealistycznych sytuacji (jak np. tygrys w łazience) i zbyt duża ilość motywów akcji sprawia, że film ogląda się z lekkim uśmieszkiem, raz na jakiś czas - ale nic więcej.
Cóż jeszcze można powiedzieć? Zakończenie zupełnie "leży i kwiczy". Nie chciałabym zdradzać żywcem detali albo całych scen, więc po prostu powiem, że liczyłam na coś zupełnie innego.