Tanie wino marki Amarena z Biedronki. Popcorn z Tesco. Grupka znajomych. Nudny
wieczór. Kac Wawa.
Ja wiem że ten film to gniot ekstremalny, ale po wymieszaniu tych składników wyszła nawet dobra zabawa. Na nietrzeźwo oglądało mi się to całkiem nieźle, czasem aż nie mogłem uwierzyć że głupoty scenariusza są niezamierzone. Trudno nie wybuchnąć opętańczym śmiechem widząc Szyca ostrzeliwującego Gąsiorowską na środku miasta, albo torturującego portiera, Koterskiego który musi "spie***", czy Bluszcza wyrywającego na karmę dla psów. Był to śmiech połączony z zażenowaniem, ale jednak. To jest tak poryty film, że za 50 lat ma szansę stać się równie kultowy co produkcje Ed Wooda.
A więc tak, jedynki nie będzie, bo przy tanim winie i znajomych próbowałem już przebrnąć przez "Yyyyyrka" i nawet to nie pomogło, więc mogło być gorzej. A Ślązak jako zastępstwo Zacha Galifianakisa to nawet na plus.
Będzie trójka, za tak gigantyczne pokłady kiczu. Choć kto wie co by było gdybym obejrzał ten film bez zacnego grona komentatorów, oraz Amarenki...