rzutem na taśmę po filmie pani agnieszki sprawdzam tego kafkę i mi wychodzi, że bez porównania lepszy, bo raz - że bardziej skupiony i zwarty, mniejszy rozstrzał tematyczny; dwa - że bardziej expresjonistyczny i labiryntowy, z ducha powyginanej onejry, zwłaszcza na lokacjach urzędniczych i ulicznych, najlepszych; trzy - zamiast brzdąkać na wielu instrumentach, exploruje jeden, ale przynajmniej do końca; cztery - ładnie tkany haftem może i powierzchownym, ale przynajmniej czarno-białym (ja przepraszam, ale film o kafce z definicji musi być filmem czarno-białym) (kafka i kolor stoją ze sobą w sprzeczności); wreszcie pięć - z motywem maszyny do pisania budzącym same pozytywne skojarzenia (motywem totalnie przez panią agnieszkę pominiętym) (a przecież kafka i maszyna do pisania to jak kafka i serce) (zwłaszcza że kafka pisał długopisem) (ale nie w urzędzie).