Jeśli boisz się spoilerów, nie czytaj!

Niektóre podobieństwa:

- identyczny schemat podróży - w obu filmach bohaterowie najpierw trafiają na tych pseudodobrych ludzi mających zwieść ofiarę, następnie zaś trafiają do głównych oprawców,

- odludzie, na którym egzystuje popaprana familia,

- wieszanie za haki - to samo w obydwu filmach, tyle, że w TM za plecki, a w F za nóżki (nie wspominając już o tej samej idiotycznej, nadaremnej próbie ratowania tak zawieszonych osób przez ich przyjaciół)

-ukrywanie się dziewczyny przy wiszących zwłokach w chłodni (w "Teksańskiej..." zwłoki świń, a we "Frontiere(s) zwłoki ludzi

- jedno, niewinne dziecko-odszczepieniec funkcjonujące w stadzie wypaczonych mózgów, które oczywiście koniec końców pomaga i ratuje główną bohaterkę

- z całej grupy osób przeżywa dziewczyna (hymm..ciekawe dlaczego wiedziałam, że tak będzie już od pierwszych sekund "Frontiere(s)

Nie to, że się czepiam bo cała masa horrorów funkcjonuje na podobnych zasadach, ale ten wybitnie naśladuje inny film przez co wele traci na swojej atrakcyjności.
Dla ludzi rzadko oglądających horrory może być jednak całkiem całkiem..
Ode mnie 4/10