po obejrzeniu "Pana i władcy" z Crowem wydał mi się dziecinną kopią (choć przecież zrobiony 50 lat wcześniej). Jest w nim wszystko, co można było sobie darować: mocno umalowana kobicina, rasistowskie, karykaturalne potraktowanie przeciwników, drewniana gra aktorska (np. Pecka). Oczywiście taka była konwencja, ale może lepiej sięgnąć po wersję z Ioanem Gruffudem?
No trudno mieć pretensję do filmu z lat 50 że wygląda jak film z lat 50. Oczywiście postać Harnblowera może irytować, wszak to trochę taki ekscentryk, a Peck mógł go jeszcze bardziej udziwnić zamiast robić z niego amanta, bo jako wiecznie zdenerwowany i często zmieszany podobałby mi się bardziej. Ale jako rozrywkowe kino film sprawdza się idealnie- scena bitwy morskiej to majstersztyk, dawkowanie napięcia i efektowne wymiany ognia tworzą z niej najlepszą scenę filmu. Do tego czuć klimat tamtych czasów i morskiej przygody. Wątek miłosny niestety słabszy i naszpikowany dialogami z tandetnych romansideł. No ale tego wymagało kino tamtych czasów- by w wirze przygód nie zabrakło "wzruszeń". Ogólnie zarzuty które stawiasz są prawdziwe, ale nie przeszkadzają w odbiorze dzieła.
SPOILER
Czy nie uważacie że to makabryczny pomysł by na końcu połączyć dwójkę kochanków za sprawą tragicznych śmierci ich partnerów.
KONIEC SPOILERA
Kotka na gorącym, blaszanym dachu
Orzeł
Dwunastu gniewnych ludzi
Siedmiu samurajów
On the Beach
Filmy z lat 50tych. Filmy dobre i bardzo dobre. Nie jest wazne kiedy powstal film, a kto go tworzyl. Kapitan Hornblower jest dzis nadal, tak jak i byl gniotem juz w momencie premiery.
Forester - autor powieści na podstawie których powstał ten film (konkretniej trzech z dwunastu tomów, a mianowicie "Szczęśliwy powrót", "Okręt liniowy" i "Z podniesioną banderą") - nie był zbyt miły dla kobiet, które Hornblowera spotkały. To pierwsze małżeństwo było żałosne, ale nie skończyło się wcale przed powrotem z Pacyfiku, a dopiero w okresie niewoli w Hiszpanii. W książce pojawia się jeszcze - pominięty w filmie - francuski wątek miłosny... jeszcze bardziej tragicznie (choć wygodnie dla Horblowera) rozwiązany). Tak... przygody morskie (pieczołowicie wzorowane na lekturze kronik admiralicji) wyszły mu znacznie lepiej :)