PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=726490}

Kapitan Marvel

Captain Marvel
2019
6,7 112 tys. ocen
6,7 10 1 112285
6,2 57 krytyków
Kapitan Marvel
powrót do forum filmu Kapitan Marvel

Taa...

ocenił(a) film na 3

Nie ma to jak nakręcić pierwszy film ze stajni Marvel, ewidentnie z poczucia zazdrości wobec Wonder Woman od DC. No bo jak tak nieudane uniwersum nas wyprzedziło, i to w zasadzie udanie jak na standardy DC, to my nie możemy?!? Hold my beer!

Ten film to nic innego jak manifestacja "nasza Kapitan Marvelka jest mojsza niż twojsza Wonderkowa", więc wszystko co ma być związane z Carol Danvers na płaszczyznie jej heroizmu, siły, itd. jest takie jak w filmie konkurencji, tylko...bardziej. A wyszła jakaś lipa do kwadratu. Ilość patosu na milimetr taśmy filmowej zawstydza nawet słynnych "300", fabuła prosta jak kreska od linijki, tylko poślady Carol Danvers non-stop takie spięte jakby bohaterka obawiała się, że wyluzowanie choć na chwilę poluzuje ten adamantowy kij w doopie z jakim buja się przez cały film. Ta bohaterka to nawet nie postać. Zero człowieczeństwa. Zero kobiecości. To w zasadzie pomnikowa kumulacja tak bardzo wyidealizowanego obrazu silnej kobiety, że aż przerysowany. I zamiast wyjść dobrze, wyjść na serio i na poważnie, wyszło karykaturalnie. Kino już potrafiło pokazać, jak narysować silną kobietę, która ma serce w piersi zamiast kamienia, z emocjami na twarzy zamiast wiecznie ściągniętych usteczek i regularnie utrzymywanych lwich zmarszczek między brwiami. To ikoniczne Ellen Ripley, Sarah Connor - nawet ta blondynka z Terminatora wydaje się stokroć bardziej realna i warta uwagi i sympatii widza, niż Danvers. Danvers poszła drogą Rey z Przebudzenia Mocy, a więc MarySuizmu.


Czego się Carol nie dotknie, to zamienia w złoto. Hiper uber duper Kobieta ze stali. Wzór do naśladowania. Ta, która wstrzymała Słońce, a ruszyła zie.... A nie, to już Kopernik zrobił. Ale gdyby nie nasz Mikołaj z Torunia, to nawet i tutaj nasza Karolcia Danvers by nie odpuściła, i udowodniła że potrafi. I potrafi to lepiej niż inni koledzy pp fachu, z silnym naciskiem na "koledzy". Tutaj - czyli produkcjach Disneya - nie trzeba tworzyć postaci kobiecej która ewoluuje. Tutaj każda rodzi się od razu mistrzynią wszech-wszystkiego. Bo gdyby był proces ewolucji, to by znaczyło że na siłę, wiedzę umiejętności trzeba pracować, a w złym patriarchalnym świecie kobiety zawsze miały wszystkie skille wrodzone, tylko nie dopuszczane przez patriarchat do głosu. A tak to przecież mamy czarno na białym, że Karolcia to zawzięta jest, że silna jest, że w baseball sobie radzi, że jest uber pilotką, że taka harda i niezłomna jest, w ogóle zabraknie miejsca żeby to wszystko opisać. Zabrakło tylko jednego - wiarygodności. Kapitan Marvel zdobywa moce, pokonuje wszystkich jak leci, tylko jakoś serca widzów podbić nje potrafi. Ale przecież każdy kto nie kupuje Kapitanki to pewnie ruski troll-rasista, biały kukluksowy kaptur, szowinista i w ogóle urządza fuhrerowi urodziny w lesie z tortem z symbolem słońca z wafelków.


Nick Fury wykreowany na silnego złodupca, tutaj jest przybocznym misiem-pysiem którego rozkłada futrzak. Daj mu kota, i Fury spacyfikowany. Możesz przeprowadzić obok całą armię, ale heheszkowy elemencik fabuły z kotem nie pozwoli odciągnąć uwagi Nicka od kocurka. Humor to w zasadzie rozdupianie czegoś mocą Marvelkowej pani Kapitan, i wytrzeszcz oczu widzów dookoła. W zasadzie slapstick.


Szkoda. Disney dalej uważa, że jedyne co predysponuje kobietę do bycia bohaterką jest to, że... Przyszła na świat jako płeć piękna. Tylko tyle i aż tyle. Reszta jest nieważna. I kręcimy balet przezayebistości naszej bohaterki, tylko jakby gdzieś po drodze w całym tym ferworze popisywania się Girl-Powerem, zgubiły się wiarygodność, wyczucie, emocje.... Takie tam jak widać, nieistotne z punktu widzenia Disneya gunwa bez których widz przeżyje. A jak nie przeżyje to na bank jest w takim razie chojem mendą szowinistą.