I znowu sie stało. Kontynuacja doskonałego filmu Battiato znowu chwyta za serce. Jest w tym filmie poruszająca autentycznośc i wielka siła wyrazu. Uczciwość i bezkompromisowa szczerość w pokazywaniu życia Papieża. 
 
Na drugą część szedłem z nadzieją, ale i z obawami. Czy aby druga cześć realizowana juz po smierci JP2 bedzie równie doskonała jak część pierwsza Karola? I okazało się, ze jednak Karol to dzieło autorskie. Battiato znowu nie zawiódł. Film był niezwykle wzruszający, po raz kolejny z niezwykłą gracją i wyczuciem reżyser dobrał elementy z niezwykle bogatego zycia JP2. I wybrał te najważniejsze. Napięcie rośnie przez cały film, chociaż znamy dokładnie tok wydarzeń, jaki musi nastąpić. A jednak film nie jest nudny, wydarzenia w filmie nas bez reszty pochłaniają. To poruszająca scena i znakomicie przełożna biografia na język kina. 
 
Lenin powiedział kiedyś, że kino to największy wyznalazek, za którego pomoca można rozpowszechniać idee. I faktycznie.. ten film jako jeden z nielicznych tak wyraźnie i konsekwnetnie pokazuje, że miłość może być silniejsza niż nienawiść. Cierpienie może pokonac zło. Batttiato pokazuje idee, o ktrórych dzisiejszy świat nieomal zapomniał. 
 
Do tego Adamczyk. To czego dokonał ten aktor to absoluntna doskonałośc i pełna finezja. Jest przekonujący zarówno jako młody Karol Wojtyła, jak i człowiek w średnim wieku, jako papież i wreszcie jako umierający człowiek. A Adamczyk miał niezwykle trudne zadanie. Przecież chorobę i ostatnie dni Papieża dobrze pamiętamy, Przeżywaliśmy je na gorąco. A jednak Adamczyk wcielił sie w schorowanego człowieka tak przekonująco, niesamowicie, ze efekt jest taki, że nie widzimy na ekranie aktora grającego Papieża. Adamczyk rozmywa się , staje sie Janem Pawłem 2. Doskonała kreacja godna wszelkich nagród. Myślę, że ta rola może okazać się też przekleństwem dla tego aktora. Podejrzewam, ze nigdy się nie uwolni od tej roli. Stworzył wielką kreację, tak wielką, ze być może zatracił w niej swoją osobowość. Czy tak się stanie czas pokaże. Waże, że w Karolu Adamczyk nie gra JP2, on jest JP 2... 
 
Do tego doskonała, porywająca muzyka wielkiego mistrza Ennio Morricone, współgrająca z obrazem, nadająca mu mistyczny wręcz wymiar. Subtelnie wypełnia cały film emocjami. Bez niej film wiele by stracił. 
 
W filmie zwłaszcza ostatnia scena pogrzebu, która jest odtworzona juz z realnych wydarzeń jest najbardziej poruszająca. Płakałem.. W tej scenie nie mogłem sie powstrzymać. To pokazuje nam, jak bardzo jeszcze jest to otwarta rana. Może zawsze taka pozostanie dla tych, którzy ją mocno przeżyli w kwietniu 2005 roku.