Na dobrą sprawę "Tusk" to lżejsza wersja "Human Centipede", tylko zrobiona nie do końca na poważnie. Chociaż w sumie sam nie wiem. Z jednej strony sama historia jest absurdalnie głupia i to w sposób zamierzony. Nie sposób też się nie uśmiać, kiedy widzi się dwóch gości przebranych za morsy (właściwie to jeden przebrany a drugi "przerobiony" na morsa), uprawiających zapasy, przy dźwiękach skocznej muzyczki. Z drugiej strony jednak mamy przygnębiający obraz głównego bohatera który mógł jedynie ryczeć z bezsilności, oszpecony i uwięziony w obcym ciele, skazany na łaskę i niełaskę szaleńca. Dlatego ciężko mi jednoznacznie odnieść się do tego filmu. Komedia to nie jest, a jako horror, z racji fabuły i komicznych scen (i postaci, choćby takich jak Guy LaPointe) , też do końca się nie sprawdza. Nie wiem o czym myślał Kevin Smith podczas robienia "Tusk", ale wyszedł z tego specyficzny i nieźle popieprzony film.