Lubię melodramaty - nieśmiertelną "Casablankę" mogę oglądać zawsze i wszędzie - i pewnie również dlatego Kierowca dla Wiery tak bardzo przypadł mi do gustu. Reżyser - Paweł Czuchraj - wykazał się znakomitym wyczuciem gatunku i umiejętnością właściwego dawkowania emocji. Mocna stroną "Kierowcy" jest również lokalizacja zdjęć czyli malownicze krajobrazy Krymu filmowane z artystycznym zacięciem przez Igora Klebanova. Historia młodziutkiego Wiktora, któremu wydaje się, że los się właśnie do niego uśmiechnął, gdy tymczasem wyszczerzył on tylko ironicznie zęby i zbuntowanej wobec tego losu skazującego ją na cierpienie - Wiery, to historia związku będącego dziwną mieszanką wyrachowania i czułości, litości i pożądania, wzajemnego przyciągania i odpychania... Zresztą relacja między protagonistami przypomina delikatną i ulotną strukturę zbudowaną ze spojrzeń, gestów, niedopowiedzeń, jest w niej coś niedookreślonego i niepewnego (dla mnie to duży sukces reżysera i scenarzysty w jednej osobie). W słonecznym i gorącym klimacie Krymu łatwo zapomnieć o chłodnym cieniu dyktatury spowijającym komunistyczną Rosję, ale to jedynie pozory, którym Wiktor przez chwilę daje się zwieść, w końcu zimne palce tajnej policji zacisną się i na jego gardle.