po co, do tego filmu zaangażowano Gale'a Harolda skoro prawie w nim nie występował. Być może tylko dla nazwiska i tyle. Czuję się oszukana, bo kocham aktorstwo i głos Gale'a a tu po raz kolejny odebrano mi nadzieję na podziwianie go.
Fabula sama w sobie jest ciekawa, zakończenie przewrotne a film mógłby być dobry gdyby nie okazał się tak sztuczny. Bo ten film jest sztuczny od początku do końca i nawet aktorzy grają w nim tak, jakby... grali w teatrze.
A może to jest własnie sedno sprawy? Bo przecież kino to głównie heteroseksualne historie, heteroseksualne postacie, heteroseksualny świat, który dla oglądających je queerowych ludzi musi być tak samo przekłamany jak ta historia dziejąca się tak ostentacyjnie w świecie homo bez statystów i bez drugich planów.