Przy okazji niedawnej lektury Gazetowego wywiadu z Markiem Piestrakiem, skonstatowałem że nigdy nie oglądałem owego kultowo wyśmiewanego filmu, symbolu polskich malin filmowych. Więc ściągnąłem i obejrzałem. Cóż, widziałem dziesiątki naprawdę głupich i nieudolnie sfilmowanych scenariuszy. I to nie tak dawno, jak ten film realizowany w PRLu. Bez przesady z tą kultową krytyką. Parę humorystycznych pomysłów, poza tym niezłe oglądadło. Nikt o tym nie pisze ale głównym motywem przesłaniającym motyw sensacyjny są próby Krzysztofa Kolbergera przytulenia się do Ewy Sałackiej. W każdym przeciętnym zachodnim filmie główni bohaterowie (ona ładna, on przystojny) od razu wylądowali by w łóżku i byłby to oczywisty epizod filmu. A tu mamy tylko mniej lub bardziej udane próby podotykania się.