W porównaniu do „Boogeymana” tegoż reżysera „Klątwa wiedźmy” wypada zdecydowanie lepiej. Nie można odmówić filmowi: niezłych jesiennych zdjęć, które tworzą odpowiedni ‘dekadencki’ nastrój, klimatycznych wnętrz i całkiem dobrze wpisującą się w nastrój filmu muzyki. Co mnie dodatkowo zaskoczyło to gra aktorska, taka...surowa. Oprócz gry Pana Donalda Pleasence’a nie liczyłem na nic, a jak się okazało główna bohaterka została odegrana bardzo poprawnie. A teraz to co złe. Co z tego, że film ma dobry klimat, skoro twórcy nic z tym nie robią. Akcja się ślimaczy, a na jakieś spektakularne akcje musimy czekać do końcówki filmu, dlatego pozostaje delektować się nastrojem. Poza tym historia jest naciągana i miejscami kompletnie nie ma żadnego sensu, a im bliżej końca tym bardziej przewidywalna się ona staje. Budżet filmu był prawdopodobnie taki, że większość poszła na gaże dla Pana Donalda i na efekty w końcówce filmu. Pochwały należą się też za to, że twórcy chcieli nadać filmowi pewnych ambicji komentując rolę kobiet wyzwolonych w społeczeństwie i konfrontując to z konserwatyzmem małej społeczności. Niestety ginie to gdzieś. Mimo tego można obejrzeć – 5.5/10