Film mnie miło zaskoczył, dobra zabawa :) - i końcowa puenta jest też zaskakująca..można ją tłumaczyć na wiele sposobów zwłaszcza obecność księżulka na Belwederze :)
Zgadzam się z przedmówcą, ja mało nie usnęłam oglądając ten film. Chyba jednak czarne komedie to nie mój klimat.
Zgadza się, akcja nie jest porywająca ale fajnie ukazuje nasze mentalności. Zachowania policjantów, księży i inne. Za to go nie zglebiłem a oglądałem w momencie, gdy spa mi się jeszcze nie chciało.
Więc ja nie narzekam i nie mówię, że czas straciłem.
Może chodzi o tą melodię graną przez Makarewiczów, która zamienia ich stroje na takie bardziej klimatyczne. :)
Odpowiadam na temat sprzed 8 lat ale trudno :) Tytuł jak i całe ogólne przesłanie filmu to metafora. Teraz będą SPOILERY
Makerewiczowie są metaforą władzy (końcowa scena) która niewoli i wykorzystuje ludzi a następnie robi im "pranie mózgu" (zmuszenie do wypicia mikstury), po którym nie pamiętają już swoich krzywd i dalej ufają swoim prześladowcom. Gdy znajdzie się jakaś silniejsza jednostka, nie dająca się wykorzystywać - ministrant (uwolnienie się z dyb też było metaforą, to nie tak dosłownie że się "poluzowały"), można ją puścić po uprzednim praniu mózgu, jednak czasem i to nie pomaga (wypadek z miksturą) przez co prawda wychodzi na jaw i może być przekazana większej ilości ludzi - tylko czy ci ludzie uwierzą albo czy w ogóle chcą znać prawdę? Ksiądz ciągnący po kryjomu Makerewiczów do pałacu jest proste do wyjaśnienia jako niezdrowa symbioza kleru z władzą: "księdza to przepuszczą".
Aha, a sam tytuł - "Kołysanka", to właśnie usypianie/otumanianie ludzi przez władzę, która grając tą melodię staje się jeszcze bardziej upiorna i jakby wtedy pokazuje jeszcze bardziej swoje prawdziwe oblicze.
Nie twierdzę że moja interpretacja jest jedyna i słuszna ale na pewno jest w tym filmie jakieś drugie dno, ukryty przekaz, który rozumiem właśnie w ten sposób.