Arcydzieło z genialną Geną Rowlands w roli głównej. Chyba najbardziej dynamiczny film, jaki kiedykolwiek dane mi było oglądać. Rewelacyjne, zjawiskowe, oryginalne zdjęcia i montaż. Przeskoki między poszczególnymi perspektywami, planami. Rozjeżdżające się kadry, zdjęcia wypadające z ostrości, osoby i rzeczy wpadające w kadr, uciekająca w bok kamera, jakby kręcąca „kątem oka” – niezwykle ruchliwym i agresywnym.
Dynamiczny, bo emocjonalny, bo o emocjach. Tu wszystko jest emocją, a przede wszystkim szaleństwo. W oryginale jest mowa o "A woman under the influence" – a więc nie tylko pod presją (choć to słowo świetnie pasuje, przywołuje bowiem depresję). Influence to również wpływ, nacisk, oddziaływanie jak i rodzaj choroby (grypa). W gruncie rzeczy w filmie mamy istną epidemię szaleństwa, wszyscy, zależnie od wzajemnych wpływów, mogą popaść w obłęd, każdy może zacząć się zachowywać nieracjonalnie.