Film w dość dobrym klimacie, akurat na poenidziałkowy, nudny wieczór. Ale za zbyt ckliwą i melodramatyczną końcówkę.. No cóż.. Byłoby wyżej.. Końcóweczka byłą tak słodka, że aż mnie zdziwnienie wzieło, że nie wyskoczył między nimi Presley, ubrany w kombinezon z "My Litlle Pony" i nie zaczał śpiewać "Love me tender" malując przy tym dworzec na różowo... :-/