Wątpię, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Teraz już wiem, że obejrzenie wersji z 1989 roku przed tą nową było dużym błędem. Nie mogłem przez to zdystansować się i obejrzeć tego filmu z pewnego dystansu. Dlatego oceniam z dwóch prespektyw:
W oderwaniu do oryginału: Jeden z lepszych horrorów, jakie ostatnimi czasy zawitały na ekrany. Miło wiedzieć, że czasami twórcy chcą nas postraszyć zamiast zalać hektolitrami sztucznej posoki. Klimat całkiem przyzwoity jest, chwilami trzyma w napięciu i może o palpitacje serca nie przyprawi, ale ciary po plecach mogą przejść. Największą rysą jest gra Radcliffe'a. Zdobył pieniądze, zdobył sławę dzięki Potterowi.Teraz przydałoby się tylko udowodnić, że potrafi się grać. Niestety, nie tym razem. Mam nadzieję, że na deskach teatru radzi sobie lepiej niż przed kamerą, bo zaczyna mi to pachnieć zbliżaniem się do niebezpiecznego poziomu zarezerwowanego dotychczas przez Pattisona. Mimo to film spełnia swoją rolę, straszy, i dlatego 7/10.
W porównaniu do oryginału: coście zrobili ze scenariuszem? Na pierwszy rzut oka widać, że okrojony (film AD 2012 trwa o kwadrans krócej), ale najgorsze, że usunięte zostały naprawdę ważne sceny, jak choćby scena pogrzebowa czy powrotu do Londynu i sceny w kancelarii. Inne zmiany jak choćby martwą małżonkę głównego bohatera i związane z tym nieco inne zakończenie, osobiście nieco lepsze niż w starszej wersji, można uznać za niewielkie, kosmetyczne. Na pewno realizacja lepsza, nic dziwnego zresztą, wtedy to była produkcja telewizyjna, teraz kinowa, również klimat lepszy. Mimo to zbyt uprościli i spłycili film, podali wszystko widzom na srebrnej tacy. Dlatego 5/10.
I wypadkową jest szóstka. Tej lwiej większości, któa kontaktu ze starszą wersją nie miała, na pewno mogę polecić. Tej mniejszości, która miała... Cóż. Można. Przynajmniej jest straszniej...