SPOILER - nie czytajcie jak nie oglądaliście
Przepis na film grozy:
- wiktoriański klimat
- mgła
- prowadzenie kamery z pierwszej osoby, żeby nie móc nie zauważyć wyskakującego z nienacka ryja trupa
- pseudointelektualne zakońćzenie, które sprawia że widzowie wracają na filmweba i rozkminiają zakończenie.

Nie wiem, być może ze mną coś nie tak. Następnym razem horror będę oglądał koniecznie samemu, ze słuchawkami na power, kompletnie na golasa aby lepiej poczuć gęsią skórkę na chłodzie i to najlepiej na lapku w samochodzie zaparkowanym na przy cmentarnym parkingu.
Albo to wymiana pokoleniowa, gdzie tego typu wymienionymi elementami będą się podniecać osoby, które nie widziały takich samych motywów w dziesiątkach innych filmów, albo nie wiem co.
W porównaniu do horrorów z wieloma elementami gore, które raczej obrzydzają niż straszą to "Kobieta w czerni" jest o poziom wyżej, ale nie ma rewelacji. Dobrze, że ten aktor od Pottera gra w jakiś innycg filmach, mam nadzieję że z kazdym nowym filmem łatka zabobonnego prawiczka w okularach będzie się od niego odklejała. Pozdrawiam.