Dosyć klimatyczny, ładna, szczegółowa scenografia, powiela, ale też odświeża schematy, historia zgrabnie trzyma się w jednym kawałku, a nawet czasami przeraża. Co do pana Daniela, nie mam problemu z jego "potterową" przeszłością, może dlatego, że nie jestem fanką serii. Moim zdaniem gra na poziomie, widziałam już w horrorach znacznie mniej udane kreacje równie znanych gwiazd. Jednak mimo, że się starał niestety jego aparycja nie świadzczyła o tym, że jest ojcem. Bardziej stwierdziłabym, że jest starszym bratem, dojrzałym, ale jednak wciąż dzieciakiem. Jednak to mi jakoś nie przeszkadzało specjalnie. Znacznie bardziej irytowało mnie podejście do zjaw, duchów, itp, które niestety jest wałkowane w niemalże każym tego typu filmie. Dlaczego zjawa, nawet, gdy próbuje się jej pomóc atakuje, ślepo rani i zabija? Przecież też była kiedyś człowiekiem, zapewne skrzywdzonym, ale czy krzywda zawsze musi prowadzić do stania się zombim, którym kieruje jedynie bezmyślna agresja? Koniec filmu całkiem udany. Niektórzy twierdzą, że jest to jakaś forma odwdzięczenia się kobiety Arturowi za oddanie syna, jednak jak dla mnie to zupełne nieporozumienie. Moim zdaniem zjawa już za życia przestała interesować się synem. Skreślona szukała kogoś, na kogo mogłaby przelać swoją frustrację i złość, znalazła doskonały pretekst do nienawiści być może oszukując samą siebie. Umarła również targana tymi czarnymi uczuciami, co poskutkowało w pewnym sensie przekleństwem. Mogła dalej ranić, chciała nawet skrzywdzić osobę, która chciała jej pomóc, a której pomocy zwyczajnie nie potrzebowała. Nie przewidziała jednak, że Artur poświęci się dla syna. W ten sposób wykonał próbę i zwyciężył jako ojciec. W nagrodę mógł cieszyć się całą rodziną. Zjawa mogła tylko na to patrzeć, nie była aż tak silna, aby wyjść z mroku. Za tym, że nie chciała mu pomóc świadczy również jej wygląd. W dalszym ciągu była przerażającym demonem, światło do niej nie dotarło.