ewana mcgregora.wtedy to by byl swietny film a tak jest tylko ujdzie.radcliffe wyglada jak 15latek ubrany w garnitur + baczki ? lipa lipa lipa.
Muszę się zgodzić z założycielem tematu. Film ma świetny klimat, taki trochę jak w "Jeźdźcu bez głowy". Ale obecność i drewniana gra Daniela, obniżyły ocenę, w moim mniemaniu, o nawet trzy oczka. Wiem, że ciężko mu będzie wyjść z szufladki podpisanej "Harry Potter", ale nie tędy droga, kiedy wiecznie ma jeden wyraz twarzy i trzęsie się jak osika...
Taa...a jak jeszcze mi tutaj wyskoczył jego syn...powiem Ci, że miałem takie same wrażenie. Niby okej, ale jednak coś nie teges. Główna rola to rzeczywiście chybiony pomysł, ale podejrzewam, że miało to związek z oryginałem z 1989 roku, w którym główną rolę zagrał pan, który w Harrym Potterze grał ojca Pottera. To raczej nie przypadek. Jedyny błąd w filmie...niestety. Ale pomimo tego Radcliffe zagrał całkiem rzetelnie. Grunt, to nie bać się nowości. Może jeszcze coś z niego wyrośnie ;)
W tym wlasnie problem jezeli gra sie przez ponad dekade ucznia to ciezko raczej bedzie sie wcielic w kogos noo doroslego ;] Ja dalej widze harrego ktory wchodzi na ulice pokatna kupic swoja pierwsza rozdzke....ahhh mlodosc ;p mimo wszystko Daniel sie stara i to powinno mu sie chwalic zycze mu powodzenia, kazdykiedys musi wyjsc ze swojej uciulanej szuflady tak np. jak Pattinson
Grał ucznia. Przez pewien czas sam był uczniem, dzieckiem, nastolatkiem dlatego łatwo było mu wcielic się w tą rolę. Tym latwiej, że jest świetnym aktorem. Ale jest też człowiekiem, który ma własne uczucia niezależnie od filmu, w którym gra i w jaką postać się wciela. Nie sądzę więc, że jego rola ucznia wpłyneła na to, że ciężej mu wcielić się w rolę dorosłego.
A moim zdaniem wręcz przeciwnie, Daniel zagrał bardzo przyzwoicie, wreszcie pokazał, że stac go na coś więcej niż tylko machanie różdżką. Nie szufladkujcie tak aktora, spróbujcie dac mu szansę. I nie zapominajcie, że on nie jest już nastolatkiem, ma 23 lata.
Ja też podeszłam do tego filmu z pewnym dystansem, jednak potem gra Radcliffe'a przekonała mnie, a film okazał się byc bardzo dobry.
Ja nie mówię, że aktor jest zły. Tylko ciężko go nie szufladkować po tylu latach grania jednej roli. Co nie znaczy, że sobie chłopak nie poradził, bo zagrał naprawdę dobrze, mimo, że nie pasował do tej roli.
Ja go wcale nie szufladkuje.bron boze.on mi sie nie widzi w tej roli.uroda radcliffa(powaznie wyglada na 15 latka) sprawia ze ten film jest jakis dziwny.warto go zobaczyc ale glowny bohater "troche" go kladzie.moze i beda ludzie z mlodego anglika ale nie kazdy sie nadaje do kazdej roli.dobrze dobrana obsada to wedlug mnie przynajmniej 60 % powodzenia filmu.tutaj tego zabraklo(jesli chodzi o role Kippsa.na drugim biegunie Ciarán Hinds ktory i dobrany do roli i zagral znakomicie.mimo ze na 2 planie.
Masz rację, wygląd aktora ma wpływ na odbiór filmu, dlatego tak jak pisałam wyżej - podeszłam do tego filmu sceptycznie. Jednak później przyzwyczaiłam się i skupiłam raczej na rozwoju zdarzeń i grze aktorów. No i wtedy Radcliffe wypadł całkiem nieźle. Masz rację, że niespecjalnie dobrze go dobrano do roli, ale w swoim zakresie zrobił to co mógł i nie położył wcale filmu. Przecież twarzy ani wzrostu nie zmieni. To że wybrano go do filmu pomimo aparycji i łatki Pottera świadczy o tym, że gra dobrze i ma jakąś przyszłość w aktorstwie.
Ja go broń Boże nie szufladkuję, obejrzałam właśnie ten film tylko ze względu na niego, bo chcę śledzić na bieżąco jego przyszłą karierę (z sentymentu?). Trzeba jednak przyznać, że jego rola w tym filmie jest po prostu beznadziejna. O ile ten sam, beznamiętny wyraz twarzy w "Harrym Potterze" miał jeszcze jakieś usprawiedliwienie (bo książkowy Harry też taki był, emocje raczej skrywał w sobie, co jakiś czas wybuchając jak np. w V części), to w takim horrorze, gdzie bohater co parę minut widzi ducha... No spodziewałam się czegokolwiek: przerażenia, zaskoczenia, zdziwienia, zdenerwowania... Cokolwiek, byle by nie ten pusty wyraz twarzy. A tu dupa jednym słowem, chodzi po chałupie i szuka kluczy. No żadnych emocji, nic. Drewno jakich mało.
Hmm, według Ciebie jego gra była drewniana, według mnie przeciwnie. To jest już chyba indywidualna kwestia. Bo właśnie zła gra aktorska może charakteryzować się nadmiernym i nieadekwatnym pokazywaniem emocji. Cała sztuka polega na tym, żeby zagrać subtelnie, a jednocześnie w taki sposób, aby widz odczytał te emocje. Być może zależy to od wrażliwości widza, być może od zaangażowania w oglądanie filmu. Może być też tak, że Radcliffe rzeczywiście musi jeszcze popracować, ponieważ jest zbyt mało przekonujący dla części widzów. Ja jednak myślę, że zgodnie z powiedzeniem "jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził", odbiór gry tego aktora jest kwestią gustu. Podkreślę tylko, że nie uważam Radcliffe'a za jakiegoś aktorskiego guru, ale też nie jest taki aż znowu drewniany...
Wiadomo, teatralne zmanierowanie i takie okazywanie zbyt wielu emocji też nie jest okej, ale dobry aktor powinien znaleźć złoty środek pomiędzy jednym a drugim. Powinien być w swojej roli przekonujący - a mnie Daniel nie przekonał wcale, bo w sumie oprócz tej miny na plakacie, nie zaprezentował nic więcej. Ale to mój subiektywny odbiór, każdy ma inny gust i oczekuje czegoś innego. A wiadomo, de gustibus non est disputandum ;)
Według mnie pokazał o wiele więcej niż minę na plakacie, no ale... no właśnie, każdy oczekuje czegoś innego i to co mi się spodobało w jego grze - subtelność, dla Ciebie jest niewystarczającym okazywaniem emocji. Rozumiem Twój sposób myślenia i się nie spieram, dobrze że ludzie mają odmienne zdania na różne tematy, bo inaczej byłoby nudno ;)
Ja osobiście uważam, że gdyby to był dramat ojca, który stracił żonę (i wkrótce straci syna), to taka oszczędna, minimalistyczna, subtelna "gra" (lub kalka z hp) byłaby znośna... Ale to mimo wszystko miał być horror, gdzie chłop co parę minut widzi duchy. Obok tego nie da się przejść w "subtelny", obojętny sposób. No ale to moje zdanie. Może niepotrzebnie drążę temat ;)
zgadzam się z nadziakiem ;P radclife na oscara nie zagrał, ale zdecydoanie wystarczająco dobrze aby mnie usatysfakcjonować, poza tym pokazywał emocję :P tylko źle to odbierasz - na początku filmu on nie do końca wierzył w to co widzi i grał jako tako jedną miną, chodził z kluczami i szukał dokumentów, a że mu się te dziwne zjawy ukazywały to za nimi chodził i sprawdzał co tam się pojawiało, ot ciekawość co to tam umysł za figle płata, a może rzeczywiście ktoś tam stoi?, ale potem bohater zaczyna rozumieć, że to co widzi to naprawdę duchy no i gra daniela uległa zmianie ;)
"gra daniela uległa zmianie ;)" - właśnie tej zmiany nie było, a przynajmniej ja jej nie zauważyłam. Ciągle ta sama mina "mam wyj**ane".
"sprawdzał co tam się pojawiało, ot ciekawość" - ciekawość, o. Fajnie, jakby na jego twarzy była ta ciekawość - ruch brwią, odpowiednie spojrzenie, jakakolwiek mimika. No a właśnie nie było. Cały czas był taki jakiś... znużony, obojętny? Jak statysta kręcący się po planie, nie wiadomo po co. Już jako mały Harry walczący o Kamień Filozoficzny miał na twarzy więcej determinacji.
Według mnie "Kobieta w czerni" to dotychczas jego najgorsza filmowa rola - i mówię to z bólem serca, bo jestem wielką fanką serii J.K. Rowling, a aktorom grającym w ekranizacjach bardzo dobrze życzę, z dziecięcego sentymentu. A tu takie rozczarowanie.
Przepraszam bardzo, przeczytaj moją wypowiedź jeszcze raz, bo nie mam zamiaru się tłumaczyć.
Nie nawiązywałam do twojej wiadomości, tlyko do założyciela tematu, który najwyraźniej jest bardzo ograniczony.