Ilu widzów, tyle opinii.
Mnie na przykład film podobał się bardzo. Może dlatego, że uwielbiam produkcje kostiumowe i każdą oglądam z taką samą fascynacją. Nie odniosłam wrażenia, że emocji było mało. Przeciwnie, relacja głównych bohaterów aż kipiała od uczuć. Myślę, że koncepcją było uwidocznienie duchowego połączenia, zrozumienia kochanków. Nie wszystko, co duchowe musi zostać wykrzyczane i ukazane w sposób bezpośrednio fizyczny. Czasem mniej znaczy więcej. Ja właśnie w ten sposób postrzegam "Niewidzialną kobietę".

Pozdrawiam :)

Zastanawiam się, czy starzejący się Fiennes miał jakieś zobowiązania w stosunku do Felicity Jones związanymi z chwilą swojej słabości !? Na warsztat wziął historyjkę miłosną swojego wielkiego krajana co to się Dickens zwie no i obsadził ją w roli głównej. Mniemam, że Dickens się w grobie przewraca - ano burzliwe przecież, jak piszą, życie miał a tu taka mielizna. Karolku !!! z grobu powstańże i postrasz piekielnie tych co to cudactwo stworzyli. Szkoda, że scenariusz tak cienko potraktował rolę dla KS Thomas i nie mogła zabłysnąć jej aktorska znakomitość. Cienki Fiennes, cienka Jones, cienki i nudny film - byłem zdegustowany oglądając ten film i o dziwo, moja partnerka również. Gdybym dał 4/10 to by znaczyło, że ujdzie - gdybym dał 5/10 to by znaczyło, że średni to film a dla mnie to najnormalniej na świecie słaby, słabiutki filmik - 3/10 !!!