Po obejrzeniu pierwszych dwóch części wrzuciliśmy z żonką trzecią do ”diwidika”. Muszę przyznać, że to moja najmniej ulubiona, co wcale nie oznacza, że zła. Komizm sytuacyjny jest naprawdę wysokich lotów, jednak na coś innego chciałem zwrócić uwagę - rozwój cywilizacyjny Stanów Zjednoczonych. To co było dostępne w USA w 1976 młodszych widzów zapewne nie dziwi, wręcz trąci myszką. Ja po raz pierwszy oglądałem ten film w późnych latach 80-tych i duże wrażenie robiły na mnie klimatyzacja w mieszkaniach, żaluzje i 10 programów w telewizji. Wniosek nasuwa się jeden - przez 20 lat nasz kraj odrobił spory dystans cywilizacyjny, co daje powody do dumy. Odbiegłem nieco od tematu a miałem ocenić film. Mimo, że najsłabszy to i tak rewelacyjny - 9/10.
Trzecia część mi się najbardziej podobała, właśnie mam ochotę dzisiaj ją znowu obejrzeć przy browarku. :-)
Hehe, wg mnie 1976 widoczny w USA to więcej niż u nas 1996. :)
Dopiero po 2000 roku można mówić o jakimś porównawczym poziomie. Po 2005 jest już całkiem nieźle. Wewnątrz mieszkań nie odbiegamy od Zachodu jednak na zewnątrz blokowisk i kamienic bida.