Rozwleczone, przegadane itp. Film zrobiony na siłę po sukcesie poprzednich.
Cóż, gusta są różne. Gdy byłem bardzo młody, uważałem podobnie jak Wy. Dziś też miałem tylko rzucić na to okiem, bo akurat na innym kanale były reklamy, jednak wciągnąłem się i zanim się obejrzałem, pojawiły się napisy końcowe. Po latach odkryłem ten film na nowo i muszę powiedzieć, że akurat ta część najmocniej chwyciła mnie za jajka. Świetna jest i daje bardzo do myślenia. Bez wyrzutów sumienia zmieniłem ocenę z 4 na 10.
To nie film Ci się spodobał - jak sądzę - ale powrót do młodych lat. Swoją drogą nie sądzę, żebyś miał więcej latek ode mnie.
Nawet przeszło mi to przez myśl, ale niedawno obejrzałem pozostałe części i zdanie podtrzymuję. Zresztą, nie chciałem, by to zabrzmiało tak, że do "Kochaj albo rzuć" trzeba dorosnąć. ;)
A ja się nie zgadzam - dla mnie ta część jest zaraz po Sami swoi, natomiast za najsłabszą (choć i tak świetną) uważam Nie ma mocnych. Nie chce mi się rozpisywać, ale podoba mi się ten klimat USA lat 70-tych, ukazanie nowoczesnego państwa względem prostych ludzi ze wsi, a do tego z kraju za żelazną kurtyną. Świetnie pokazane reakcje głównych bohaterów na nową rzeczywistość, a do tego też wplecione nostalgiczne sceny. Oczywiście nie brak też nudnych wątków (choćby z Shirley), ale ogólnie jestem ogromnym fanem tej części ;)