Nie jest ani jednym ani drugim. W filmie nie ma ani jednego żartu i nie ma nic wspólnego z komedią. Nie jest to nawet komediodramat. Jest to nudny przegadany dramat o beznadziejnym scenariuszu, który ze świętami ma tyle wspólnego że dzieje się podczas świąt… ale nie jest to film świąteczny. W dodatku nakręcony ze strasznie irytującą manierą, z poprzeplatanymi historiami które nie maja ze sobą nic wspólnego i z irytującym narratorem z offu gadającym o Niewiadomo czym. Te historie są nudne i nieciekawe i ciągną sie niezależnie od siebie przez 3/4 filmu zanim w końcu wszyscy sie spotkają … Jedna baba została aresztowana w sklepie za kradzież broszki i jedzie radiowozem z tym policjantem przez cały film… nic sie nie dzieje…Sceny jak ona jedzie tym radiowozem przemieszają sie z innymi bezsensownymi scenami - inna baba została zdradzona i narrator mówi ze juz nigdy nikogo nie pokocha po czym 5 sekund później poznaje żołnierza i zgadza sie spędzić z nim święta niewiadomo dlaczego- bo tak, żeby była „magia świąt”, inny dziadek siedzi w restauracji i zamawia potrawy, a jeszcze inny facet poszedł na rozmowę kwalifikacyjną i to cała jego historia. Nic sie ze sobą nie klei, nic nie jest ciekawe, nie ma żadnych niewiadomo jakich przygód, wszystko jest nudne i jakieś rozmemłane… na koniec tych nudnych pojedynczych, nic nie wnoszących historii wszyscy się spotykają we wspólnym domu i jedzą posiłek… w trakcie posiłku facet pokłócił się z żona która od niego odeszła (ale z jakiegoś powodu zaprosili ją na kolacje) zgasło światło a dziadek dostał zawału. W szpitalu jeszcze dodatkowo dwie baby sie pokłóciły… generalnie każdy sie kłóci i chyba nie na tym polegają filmy świąteczne , ani komedie - bo nie kloca sie jak Flip i Flap tylko drą na siebie mordy…