to opowiadanie Iwaszkiewicza nadawałoby się na spektakl teatru telewizji, może nawet bardziej niż na film kinowy, ponieważ to właśnie identyczna jest konwencja - dialog i gra aktorska przede wszystkim. zresztą film Cywińskiej jest i tak bardzo kameralny i nie wiele de facto odstaje od tych spektakli. opowiadanie na temat różnych odcieni miłości i w obliczu śmiertelnej choroby jest na pewno bardzo interesujące, ale na mój akurat gust niezupełnie daje się udanie przełożyć na film, a raczej może w tym przypadku nie zupełnie się to udało. troszeczkę irytowały mnie postaci grane przez Stenkę i Simlata. natomiast aktorsko zwłaszcza kobieca strona wygląda bardzo dobrze (Gruszka, Stenka, Kasprzyk). sceny erotyczne zaś niezbyt były przyjemne. dosyć "surowe" powiedziałbym, z drugiej strony jakoś się tam wpisywały w stylizację filmu.