Kochankowie z Marony/film/Kochankowie+z+Marony-2005-1849222005
pressbook
Inne
Krótko o filmie
"Kochankowie z Marony" to debiut na dużym ekranie Izabelli Cywińskej, znakomitej reżyserki teatralnej i telewizyjnej, autorki "Bożej podszewki" i "Cudu purymowego". Scenariusz do filmu napisali wspólnie Izabella Cywińska oraz Cezary Harasimowicz ("300 mil do nieba", "Bandyta", "Ja wam pokażę!"), autorem muzyki jest Jerzy Satanowski. Karolina Gruszka za rolę w tym filmie została na ostatnim festiwalu filmów w Gdyni uhonorowana nagrodą w kategorii Najlepsza Pierwszoplanowa Rola Kobieca. Film "Kochankowie z Marony" jest ekranizacją opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza. Wieś Marona położona nad pięknym jeziorem z sanatorium dla przewlekle chorych; i dwoje samotnych bohaterów. Miłość wiejskiej nauczycielki do pacjenta sanatorium - głęboka, intensywna, wymagająca poświęceń, niemal od początku nacechowana tragizmem. Jest jeszcze ten trzeci, jego przyjaciel, który nie chce usunąć się w cień... Tworzy się niezwykły trójkąt. Eros i Thanatos - miłość i ciemne strony życia - gdzieś na końcu świata.
Prasa o filmie
Udała się aura - wspaniałe zdjęcia Marcina Koszałka robione o zmierzchu. Udało się aktorstwo: najlepsza rola Karoliny Gruszki i dwa odkrycia - Krzysztof Zawadzki i Łukasz Simlat. Tadeusz Sobolewski, Gazeta Wyborcza "Kochankowie z Marony" w reżyserii Izabelli Cywińskiej należą do nielicznej rodziny filmowych iwaszkiewiczowskich spełnień. Łukasz Maciejewski, FILM Miłość, namiętność i śmierć jako przeciwwaga uczuć, na których można budować sens życia. Marek Sadowski, Rzeczpospolita
Izabella Cywińska o filmie
SKĄD WZIĄŁ SIĘ POMYSŁ NA FILM? "Kochankowie z Marony" pojawili się na horyzoncie całkiem nieoczekiwanie. Spadli mi z nieba. Prawda, że od lat żyję w przyjaźni z Iwaszkiewiczem. Jego dzieła bardzo dobrze przekładają się na język filmowy. Wystarczy przypomnieć, że najlepsze obrazy Wajdy są właśnie z Iwaszkiewicza. W 1968 zrobiłam adaptację "Młynu nad Utratą", która nie została zaakceptowana z powodu występującego tam problemu żydowskiego. O "Kochankach z Marony" myślałam kiedyś jako o materiale dla Teatru TV, miałam nawet gotową obsadę. W czasie ostatnich wakacji, kiedy intensywnie pracowałam jeszcze nad "Bożą podszewką", zadzwonili do mnie producenci z propozycją wyreżyserowania "Kochanków". Nie mogłam odmówić. Przede mną byli brani pod uwagę inni reżyserzy, ale - w tym wypadku szczęśliwie dla mnie - nie dogadali się z producentem. Przyjęłam tę propozycję, choć był to ryzykowny pomysł. Zdjęcia do "Kochanków z Marony" wymagają określonej pory roku. Musiałam natychmiast zdecydować, czy robię to już, czy za rok - mogło zabraknąć czasu na przygotowania. W iwaszkiewiczowskiej historii ważne są pory roku, nie ma znaczenia czas historyczny. Jest tylko trójka bohaterów w okrutnym, zdegradowanym świecie. LABORATORIUM MIŁOŚCI Ten film to takie laboratorium miłości. Powstała historia o uniwersalnej miłości, na którą nie ma monopolu żadna opcja seksualna, bo jest to uczucie skierowane nie tyle do kobiety czy mężczyzny, co do człowieka. Miłość jest dla nich jedynym ratunkiem - także w ich zmaganiach ze śmiercią. Dane jest im dotknąć miłości wiecznej, bezwzględnej, która buduje ich świat, nadaje życiu sens, jest zdolna do wszystkiego. Jednym słowem - laboratorium miłości i śmierci. Wiem, że to zabrzmi patetycznie, ale chciałam pokazać, że miłość, tylko miłość, może uratować świat zdegradowanej rzeczywistości, w której rzecz się dzieje. Do potraktowania miłości w sposób szczególny sprowokował mnie esej filozofa Krzysztofa Michalskiego. Pokazałam jej różne odcienie, także homoseksualne. Autor "Kochanków z Marony" w ostatnich dziennikach, których fragmenty niedawno opublikowano, opowiada o swojej ostatniej fascynacji chłopcem z Brwinowa. Chłopiec ten jest pierwowzorem Janka w "Kochankach z Marony". ODCIENIE MIŁOŚCI Czytałam fragmenty "Dzienników" Iwaszkiewicza i byłam tą lekturą głęboko poruszona. List Iwaszkiewicza do Błeszyńskiego napisany w rok po śmierci przyjaciela, to chyba jedno z najpiękniejszych miłosnych wyznań, jakie znam. Silny związek homoerotyczny łączący Janka i Arka wydał mi się nieodzowny. Gdyby zabrakło w filmie tego wątku, pozostałby tylko banalny melodramat. DOJRZAŁA KOBIETA Po raz pierwszy powierzyłam Karolinie Gruszce rolę dojrzałej kobiety i myślę, że bardzo dobrze sobie poradziła. Interpretowaliśmy "Kochanków Marony" współcześnie, odważnie. Miłość w sensie fizycznym nie jest najważniejsza, ale walka o nią i emocje. Śmierć w całym jej tragizmie służy temu, by podkreślić wielką rolę uczuć w życiu człowieka. Karolina w "Kochankach z Marony" pokazuje dojrzewanie do miłości, pełnię kobiecości. Moim zdaniem zagrała świetnie, ta dziewczyna nam jeszcze dużo pokaże... DOJRZAŁY MĘŻCZYZNA Maria Iwaszkiewicz, córka pisarza, po pierwszym, próbnym pokazie "Kochanków z Marony", zachwycona Zawadzkim, wyznała mi, że Błeszyński wyglądał niemal identycznie. To zastanawiający zbieg okoliczności. Krzysztof Zawadzki jest bardzo pięknym mężczyzną, ale w "Maronie" miał nie tylko dobrze wyglądać, ale musiał uwiarygodnić aktorsko bardzo trudną, złożoną rolę. Krzysztof sprawdził się doskonale. MIEJSCE AKCJI Większość zdjęć powstało w Guzowie. Opustoszały pałac Sobańskich, pałac - widmo, jakby wyjęty z sztafażu horror movie. Łuszcząca się farba, opadający tynk. Sceneria filmowego szpitala przypomina świata Hasa, z "Pożegnań", z "Sanatorium pod klepsydrą". Puste łóżka, brudno, pod sufitem krąży wylękniony wróbel. Akcja filmu jest osadzona poza czasem, gdzieś w przeszłości. Chciałam pokazać właśnie taki pusty, zniszczony świat - umieralnię, upadłe sanatorium - w który nieoczekiwanie wkracza miłość. Wszystko jest umowne - przestrzeń, miejsce, plenery kręcone w okolicach Łeby, w starych, zrujnowanych pałacach poniemieckich. W takim świecie bohaterowie nie mają nic oprócz miłości.
Kochankowie z Marony - opowiadanie i film
"Kochankowie z Marony" to opowieść o miłości wiejskiej nauczycielki i kuracjusza pobliskiego sanatorium przeciwgruźliczego. Ola, główna bohaterka, prowadzi ustabilizowane i jednostajne życie wyznaczone rytmem życia szkoły i wioski. Rewolucję wprowadza dopiero spotkanie Janka, pensjonariusza sanatorium dla gruźlików oraz jego przyjaciela Arka. Ola zakochuje się w Janku i zawiązuje się pomiędzy nimi głębokie, choć niełatwe uczucie. Z odwagą i tragizmem postanawia z nim być, choć wszystko układa się na przekór jej miłości - gdzieś podskórnie wyczuwa, iż choroba jej ukochanego pogłębia się i najprawdopodobniej wkrótce umrze. Mimo to dla miłości poświęca swoją pracę i szarga swoje dobre imię. Równolegle z wątkiem rodzącej się namiętności dwójki głównych bohaterów, rozgrywa się gejowska love story - wyrafinowana homoseksualna gra pomiędzy Jankiem i zafascynowanym nim Arkiem. Uczucia, namiętności zazębiają się, uruchamiając tragedię - Ola i dwójka mężczyzn w dwuznacznym trójkącie miłosnym. Z filmowego ekranu bije siła, która czyni opowiadanie Iwaszkiewicza jednym z najwybitniejszych utworów pisarza. Izabella Cywińska przeniosła iwaszkiewiczowskie "piękne umieranie", umieszczając całą akcję wokół dominującego tematu miłości i jej wiecznej siły, która pokona wszystko - nawet śmierć. Miłość w filmie jest bezgraniczna, do końca, na śmierć i życie. Postawa Oli wydaje się oderwana od wszelkich życiowych realiów, pozbawiona przyszłości i autodestrukcyjna. Pozostaje jednak wielkim uczuciem, które odmienia życie wiejskiej nauczycielki. Ci, którzy nie kochają, tęsknią za miłością, jak żona dyrektora szkoły (w tej roli Danuta Stenka) Filmowa historia staje się bardziej dosłowna poprzez jednoznaczne ujawnienie wątku homoseksualnego. Umierający Janek dramatycznie miota się pomiędzy Olą a Arkiem. Izabella Cywińska zdjęcia do filmu zrealizowała w ruinach pałacu w Guzowie pod Warszawą oraz nad jeziorem Łebsko w Słowińskim Parku Narodowym. Plan zdjęciowy trwał 30 dni. W głównej roli kobiecej wystąpiła Karolina Gruszka - za swoją rolę otrzymała nagrodę w kategorii "najlepsza pierwszoplanowa rola kobieca" na XXX FPFF w Gdyni (2005). W postać Janka wcielił się Krzysztof Zawadzki z Teatru Słowackiego w Krakowie, jego męskiego, zakochanego w nim przyjaciela zagrał Łukasz Simlat.
Ekranizacje prozy Iwaszkiewicza
Stosunkowo rzadko w Polsce kręci się remake. "Kochankowie z Marony" Izabelli Cywińskiej wyłamują się z tej reguły, są bowiem drugą adaptacją opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza pod tym samym tytułem. Pierwszą, zrealizowaną w 1966 r. nad Jeziorem Rożnowskim, reżyserował Jerzy Zarzycki, współscenarzystą był sam Jarosław Iwaszkiewicz. Pomimo udziału pisarza podczas realizacji pierwszej ekranizacji, to właśnie dzieło Izabelli Cywińskiej, zdaniem krytyków, w wierniejszy sposób oddaje ducha opowiadania Iwaszkiewicza. Twórcy najnowszej ekranizacji oparli się na wskazówkach córki pisarza, a także niedawno wydanych dziennikach, w których są opisane pierwowzory postaci opowiadania. Izabella Cywińska podsumowuje: "Mój film powstał nie tylko z noweli Iwaszkiewicza, także z "Dzienników". Zupełnie inaczej potraktowałam materiał literacki niż Jerzy Zarzycki, reżyser pierwszej wersji, który zrobił "grzeczny" film". Żaden z polskich pisarzy nie doczekał tylu adaptacji swojej prozy, co Jarosław Iwaszkiewicz. "Kochankowie z Marony" są 22 adaptacją prozy Iwaszkiewicza. Tak duża liczba ekranizacji świadczy o wielkiej sile i żywotności jego twórczości. Zwykło się mówić, że opowiadania Iwaszkiewicza są bardzo filmowe. Pierwsza adaptacja to "Dom na pustkowiu" (1949) Jana Rybkowskiego; kameralna miłosna historia, która jak wszystko w tamtych czasach, przeobraziła się w polityczny manifest. Inne ekranizacje miały nieco więcej szczęścia. Po Iwaszkiewicza poza wspominanym Jerzym Zarzyckim ("Kochankowie z Marony", 1966) sięgali m.in. Edward Żebrowski ("Dzień listopadowy", 1970), Barbara Sass ("Dziewczyna i gołębie", 1973), Janusz Majewski ("Stracona noc", 1973), Agnieszka Holland ("Wieczór u Abdona", 1975), Jerzy Domaradzki (tryptyk "Trzy młyny", 1984), Stanisław Różewicz ("Ryś", 1982), Kazimierz Kutz (serial "Sława i chwała", 1997). Dwukrotnie po opowiadania Iwaszkiewicza sięgał Andrzej Domalik - "Zygfryd" (1986) oraz "Nocne ptaki" (1992). Jednakże z całej puli filmów powstałych w oparciu o opowiadania Iwaszkiewicza, na czoło wybijają się trzy arcydzieła: "Matka Joanna od Aniołów" (1961) Jerzego Kawalerowicza oraz dwie ekranizacje Andrzeja Wajdy - "Brzezina" (1970) i "Panny z Wilka" (1979). Drugi z filmów Wajdy był nominowany do Oskara w kategorii "najlepszy film obcojęzyczny". Fenomen popularności prozy Iwaszkiewicza wśród kilku generacji polskich filmowców bierze się, jak twierdzą znawcy, z precyzyjnej poprowadzonej narracji, dobrej charakterystyki postaci oraz obrazowego, czasem wyrafinowanego języka. Przekornie nawet mówiono: "jeśli nie masz pomysłu na film, weź Iwaszkiewicza". Istnieje jeszcze jeden powód atrakcyjności prozy Iwaszkiewicza - dominujący temat bijący z jego twórczości to trudna koabitacja miłości i śmierci. Dwa zagadnienia porządkujące ludzką egzystencję.
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.