Film był strasznie przewidywalny (przynajmniej w moim odczuciu) wśród tych wszystkich
przypadkowych wydarzeń w pociągu, które obserwuje główny bohater (rozlana cola,
konduktor sprawdzający bilety etc.), zdaje się, że tylko jedna sytuacja ma jakieś większe
znaczenie, wybijając się poza ten nic nieznaczący schemat i w rzeczy samej tak jest; koleś
który gubi swój portfel od pierwszej chwili budzi podejrzenia. A gdy wiemy kto jest
zamachowcem to film zostaje obdarty z całego napięcia właściwie od pierwszych minut
projekcji, a to całe dochodzenie ogląda się już bez większych emocji. Oczywiście miałem
cichą nadzieje, że jeszcze coś mnie zaskoczy i że to może reżyser specjalnie tak
poprowadził fabułę żeby wydawało nam się, że "koleś od portfela" jest zamachowcem, a w
finale okazało by się zupełnie inaczej - niestety nie :/
A co do zakończenia to może już kwestia sporna, mnie ten cały happy end się nie spodobał.
Najlepszym zakończeniem był moment, w którym bohater zostaje odłączony od aparatury podtrzymującej życie i cały pociąg zastyga w bezruchu. Fajny jazd kamery po uśmiechniętych pasażerach i jakaś przyjemna nuta w tle. Potem prosta linia na monitorze pracy serca i napisy końcowe.
Ale oczywiście musieli to spieprzyć.