Z początku strasznie rozśmieszyły mnie efekty podczas pierwszego wybuchu, wyglądało to
tak zabawnie. Jednak całościowo film mi się bardzo podobał, naprawdę świetny pomysł.
Ale co mnie zabolało ? Moment w którym misja się zakończyła i Colter poprosiło ostatnie
wysłanie gdyż chciał uratować ludzi. Podczas gdy całował Christine, świat się zawiesił.
Dopasowana do tego muzyka, aż mi się lekko smutno zrobiło że tak się to zakończyło. ALE
NIEEEEEEEEEE, przecież film nie może mieć smutnego zakończenia. Dla mnie to był
absurd. Już mogło zostać tak jak miało być. Goodwin mówiła mu że to nie naprawia
przeszłości tylko pomaga w przyszłości. I tak powinno zostać. A to że świat "przeszły" nagle
ożył to już było wprowadzenie dodatkowego niepotrzebnego zamieszania w głowie widza.
Jeszcze ta wiadomość do Goodwin o tym... No cóż końcówka niestety jakoś mnie nie
porwała.