Niestety wiele elementów było banalnie niedociągniętych. Jak niby żołnierz specjalny (z
pewnością niegłupi) mógł potrzebować aż tylu prób na wykrycie zamachowca? Już podczas
drugiej sekwencji było około pięciu osób, które mogły być terrorystami, a szczególnie
typowałem rudego z rowerem i tego gościa, który zostawił portfel. Prościzna do zgadnięcia.
Poza tym teoria kodu była totalnie spartolona. Jeśli faktycznie można jakoś przywrócić obraz
zapisany przez mózg poprzez jego fale elektromagnetyczne, to trzeba zaznaczyć, że to tylko
obraz. Z pewnością nie da sie w nim zobaczyć ani centymetra kwadratowego więcej, niż
Sean. A tym bardziej jakkolwiek na niego wpływać.
Dziwiły mnie reakcje Coltera na te 'symulacje'. Przecież oczywistym było, że to tylko wizja,
niby gra komputerowa. Jednak ten burzył się i koniecznie chciał udowodnić, że nie. No i w
końcu udowodnił, co było wg. mnie totalnym pogrążeniem logiczności fabuły.
Niemniej jednak jako film akcji bardzo przyjemny. Mam jednak wrażenie, że trochę zbyt
inspirowany sporo lepszą (i logiczniejszą) Incepcją.
Kiedy patrzymy na to z boku łatwiej nam się domyślić i wytypować podejrzanych. Poza tym główny bohater chciał się dowiedzieć jednocześnie co się z nim faktycznie dzieje, zdobyć informacje o projekcie, który go dotyczył. Dodajmy jeszcze zupełny szok odnośnie sytuacji w jakiej się znalazł (myślał, że jest w Afganistanie, a nagle ma znaleźć zamachowca w pociągu, przy użyciu nowoczesnej technologii). Mnie raczej zdziwiło, że tak szybko znalazł bombę - akurat jego wagon i już za pierwszym podejściem.
Czy film był inspirowany "Incepcją" - nie wiem, ale facet musiałby mieć jakieś przecieki odnośnie wspomnianego filmu. Wyszedł on 10-11 miesięcy temu, na zrobienie "Kodu" potrzebowali trochę czasu - scenariusz, znalezienie obsady, zdjęcia, efekty, montaż. Chyba nie sugerowali się nią za bardzo, bo po prostu usłyszeli o niej za późno.
Co do obrazu jaki można odczytać z fal elektromagnetycznych mózgu - w sumie racja, nawet nie myślałem o tym oglądając film. Sam pomysł jest lekko ryzykowny, bo można się doszukiwać nieścisłości. Ale chyba ogólnie film nie był zły, jak dałeś mu 7/10? ;)
Nie, jak najbardziej dobry. Jeśli go traktować jako kino akcji. Bo w przypadku szukania głębszego dna, można doszukać się wiele nieścisłości. Zapomniałem dodać, że jedną z lepszych scen była ta na końcu. Colter postanowił spędzić najlepsze 8 minut swojego życia, przy tym uszczęśliwiając wszystkich dookoła. Przynam, że zrobiło to na mnie wrażenie.
Zgadzam się w pełni z wytłumaczeniem "podejrzanej niekompetencji żołnierza specjalnego".
Co do możliwości wytworzenia takiej alternatywnej rzeczywistości - nie ma co wnikać bo to Science-fiction. W tym filmie było to możliwe i tyle. Naukowiec powiedział parę naukowych terminów, które nawet nie wiadomo czy wszystkie istnieją. Była mowa o fizyce kwantowej i m.in. ostatnia scena nawiązywała do światów równoległych, więc trudno powiedzieć dokładnie "co miał autor na myśli" ale raczej nie chodzi tylko o odczyt informacji z zachowanych sygnałów elektrycznych w mózgu. Jak nie pasuje takie podejście to radzę oglądać np. serial "Klan" - tam nie będzie żadnych nieścisłości i wszystko jest dość realne.
Jeszcze raz powtarzam: w tym filmie było to możliwe i tyle:) I ciekawe jak nie z naukowego to chociaż z filozoficznego punktu widzenia.
PS: Nie rozumiem dlaczego ludzie tam często ostatnio coś porównują do "Incepcji" jakby była jakimś wybitnie oryginalnym filmem. To "Matrixa" się nie oglądało? I żeby nie było: "Matrix" też nie był pierwszy z podobnym pomysłem.
Bo w Matrixie wszystko było mniej więcej jasne, natomiast Incepcja pełna była zagadek i innych kruczków, nad którymi trzeba się porządnie zastanowić. Poza tym nie dociera do mnie argument, że to SF i już. Weź pod uwagę chociażby wspomniane wyżej dwa filmy. W Matrixie chyba wszystko jest dokładnie wyjaśnione i generalnie nigłupie, tak samo w Incepcji. Z kolei tutaj wyjaśnienie działania tytułowego urządzenia było bardzo zwięzłe i do tego niejasne. Mimo wszystko nie obrzucajcie mnie błotem i (niezbyt udanymi) docinkami z Klanem, bo nie jestem jakimś skretyniałym przeciwnikiem filmu, co można bez problemu wydedukować z moich poprzednich postów.
OK, może trochę mnie poniosło z Klanem :P Przepraszam, jestem trochę przewrażliwiony na filmwebowych malkontentów;)
Twierdzisz, że w Incepcji wszystko było logiczne? Mi się nie podobała straszna przesada ze zwalniającym w postępie geometrycznym poczuciu czasu w kolejnych poziomach snu - pierwszy poziom jak najbardziej ok, ale schodząc niżej i niżej i tłumacząc wszystko "mózgiem na pełnych obrotach" w realu wydaje się to być mocno przesadzone ale powiedzmy, że zaakceptowałem to jako właśnie element Science-fiction. Widziałem też różne ciekawe spostrzeżenia internautów, którzy wskazywali istotne błędy logiczne jak np: gdy na drugim poziomie snu nie było grawitacji z powodu spadku swobodnego na pierwszym poziomie to dlaczego grawitacja była normalna na 3 poziomie?
Ale dobra, to jest wątek o innym filmie:)
Co do właściwego filmu jeśli przyjmiemy, że owe tajemnicze urządzenie do "przenoszenia się w czasie" nie działa wyłącznie na zasadzie odczytu danych zarejestrowanych przez mózgi pasażerów i na tej podstawie tworzenia wirtualnej rzeczywistości (bo wtedy cały film byłby totalną bzdurą od samego początku), tylko przy pomocy wymyślonych na potrzeby filmu (lub nieodkrytych) zjawiskach fizyki kwantowej pozwala na przeniesienie do równoległego wszechświata (też na podstawie jakiś informacji z mózgu ale innych niż zwyczajna pamięć), to ukazuje się nam naprawdę genialny i w pełni logiczny film.
Jedyne co dla mi trochę psuje zakończenie to postać autentycznego nauczyciela, który jako jedyny mimo wszystko w pewnym sensie ginie.