Oczywiscie mamy doczynienia z kinem S-F, ale tak jak w przypadku chocby "Terminatora" czy "Incepcji" stosowano naciągane wyjasnienia, ale jednak nie pozbawiały one filmu elementarnej logiki, to w przypadku "Kodu" mamy po prostu totalny jej brak.
Jak nam wyjasnil doktorek o kulach kod zostal napisany na podstawie obrazu mozgu nauczyciela historii, który utrwala ostatnie 8 minut przed jego śmiercią. Ok to jest naciągane, ale spokojnie łykamy jako normalke w swiecie S-F... no i co widzimy dalej? Nasz bohater wchodzi w obraz tych 8 minut i spokojnie przemierza obszary w pociągu lub poza nim (!!!) w ktorych naszego nauczyciela nie było i nie mógł mieć ŻADNEJ wiedzy np. na temat miejsca ulokowania bomby, osoby która ją podłożyła, tego, gdzie ta osoba pójdzie po wyjsciu z pociagu etc. etc.
Mnie to totalnie gryzlo w tym filmie i nie rozumiem czemu scnarzysta nie sprobowal nawet wymyslic lepszego wytlumaczenia dla tego co widzimy na ekranie... Rozumiem, ze nie mogl isc w stronę time machine, bo by splagiatował już zbyt mocno "Deja Vu" Scotta, ale jednak pozstawienie tego jak jest jest po prostu strasznym niedbalstwem.
Otóż niekoniecznie - jest to pierwsza i bardzo ważna wskazówka dla widza, że naukowe wyjaśnienia podawane przed doktora nie muszą być prawdziwe. W tym kontekście byłby to element przygotowujący oglądających na zakończenie, które zrywa z wizją proponowaną przez filmowych naukowców.
Tak jest. Naukowcy mogli specjalnie wprowadzić w błąd Coltera lub sami nie wiedzieli co udało im się odkryć. Jak podobało się Wam zakończenie? Mnie nieco zaskoczyło, ale przyznam że było bardzo dobre jak i cały film.
Ok jest to wytłumaczenie, ale wtedy zupelnie bezsensowne wydaje się być zachowanie pani Goodwin, która nie była na tyle głupia, żeby się nie kapnąc, że wytłumaczenia doktora są kłamstem... a jednocześnie gdyby była wprowadzona w prawde o Kodzie to nie zachowywała się by jak pod koniec filmu i nie byłaby zdziwiona "sensacyjnym" mailem na końcu.
Colter Stevens: (..) If you're reading this e-mail, then Source Code works even better than you and Dr. Rutledge imagined. You thought you were creating 8 minutes of a past event, but you're not. You've created a whole new world.
No to jest juz typowe ratowanie się scenarzysty na koniec, zeby przeslodzony happy end miał jakiekolwiek podstawy do zaistnienia.
Ja to zrozumiałem tak, że naukowiec Dr Rutledge, znalazł sposób na podłączenie Coltera do innego wymiaru. Może przez przypadek, może nie. Budowa maszyny tego typu jest zazwyczaj w filmach niewyjaśniona, tak jak w incepcji, i to akurat nie powinno nikogo dręczyć. Dr Rutledge, albo nie wiedział jakie możliwości daje maszyna, albo nie chciał informować o tym fakcie Coltera, żeby ten zajął się misją, a nie ratowaniem ludzi z pociągu. Myślę, że doktor o wszystkim wiedział dlatego zależało mu na wyczyszczeniu pamięci Coltera po zakończeniu misji. Naukowiec, który wynalazł by taką maszynę musiałby wiedzieć, że w jego świecie nic już nie można zmienić, tzw "Kod Źródłowy" pochodzący z jego świata nie może się zmienić bo powstałby paradoks, ale w świecie równoległym można powstrzymać zamach, tylko nie ma to żadnego znaczenia dla rzeczywistości w której do zamachu już doszło. Zatem łączenie się z innym wymiarem tłumaczy dlaczego Colter mógł wyjść z pociągu i dlaczego nie wracał do "kapsuły" po 8 minutach (wybuch pociągu) tylko dopiero po śmierci ciała (scena kiedy kilka minut po wybuchu pociągu wpada na tory i ginie przejechany przez inny pociąg). Gdyby film skończył się tak jak niektórzy sobie życzą, czyli śmiercią bohatera podczas pocałunku i ukazaniem, że była to tylko symulacja, to wychodzenie z pociągu, a nawet pójście do innego wagonu i rozmowa z kimś nie miały by sensu. Jednak, na szczęście, wyraźnie pokazano że Colter żyje w świecie równoległym, gdzie resztki jego ciała ciągle są podtrzymywane przy życiu i czekają na swoją "Pierwszą misję", zatem mógł robić to wszystko co było pokazane w filmie.