PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=849}

Kolekcjoner kości

The Bone Collector
7,5 186 tys. ocen
7,5 10 1 186090
5,7 19 krytyków
Kolekcjoner kości
powrót do forum filmu Kolekcjoner kości

Krukcenzja

ocenił(a) film na 5

Po naprawdę udanej lekturze książki Jeffery’ego Deavera sięgnęłam po ekranizację „Kolekcjonera Kości”, żeby sprawdzić, czy moje wcześniejsze sądy na temat tej produkcji zmienią się po starciu z materiałem źródłowym. Ku mojemu rozczarowaniu po ponownym seansie mam takie same przemyślenia, jak kilka lat temu, gdy po raz pierwszy oglądałam ten kultowy zdaniem niektórych thriller. Filmowa wersja powieści wypada jednak niezwykle blado i nie intryguje tak, jak powinna.

Policjantka Amelia Donaghy (tutaj widoczna jest już pierwsza zmiana względem książki, wedle tego, co udało mi się wyczytać, zmieniono nazwisko „Sachs”, ponieważ… jego wymowa zbyt często przypominała słowo /sex/) otrzymuje wezwanie związane z telefonem przerażonego chłopca, który coś znalazł. Prędko dociera na miejsce, gdzie znajduje pierwsze zwłoki oraz wyeksponowane nietypowo poszlaki, które nie znalazłyby się tam same z siebie. Wkrótce sprawa trafia w ręce Lincolna Rhyme’a, byłego kryminalistyka, który po wypadku przy pracy został niemal całkowicie sparaliżowany. Wspólnie rozpoczynają śledztwo, aby zdążyć odkryć miejsce ukrycia następnej ofiary, nim będzie za późno. Gra w jaką wciąga ich morderca nie jest jednak łatwa, a czasu na złapanie przestępcy mają niezwykle mało.

Jeśli mam być szczera, historia fascynowała mnie tak samo, jak za pierwszym razem, czyli niemal wcale. Opinia ta chyba jedynie pogłębiła się za sprawą fenomenalnej książki, na podstawie której powstało to dość miałkie dzieło. Zmian względem oryginału jest naprawdę wiele – okrojono tak naprawdę wszystkie ciekawe smaczki, przeinaczyli motywację mordercy (w tym wydaniu bardzo absurdalną, by nie mówić głupią), jednocześnie odkrycie jego tożsamości sprowadzając do motywu „deus ex machina”. Oprócz tego, co rozczarowujące, spłycili niemal całkowicie relację między Amelią i Rhyme’m. Fakt, całość jest w miarę solidna, jednak wiele jej brakuje do bycia choćby dobrą, czy intrygującą. Dłuższą część czasu po prostu mnie nudził i nie potrafił utrzymać mojej uwagi. Dodane zakończenie z kolei jest całkowicie infantylne, dziwi mnie więc decyzja o zawarciu w produkcji tak zbędnego elementu.

Pod kątem technicznym film jest zrealizowany prawidłowo, jednak szału też nie ma. Niektóre lokacje wydawały mi się zdecydowanie zbyt ciemne, przez co trudno oglądało się niektóre sceny. Aktorstwo było tylko w porządku: Denzel Wahington naprawdę fenomenalnie spisał się w roli Lincolna Rhyme, za to Angelina Jolie nijak nie pasowała mi do roli Amelii i w żaden sposób nie zachwyciła, choć była to naprawdę fascynująca postać na łamach powieści. Mojej uwagi nie zwróciła również jakoś szczególnie muzyka, czy ujęcia kamery – nie powiem jednak również, że te aspekty zrealizowano źle. Zostały wykorzystane w sposób poprawny, ale nie zachwycają, nie mają do zaoferowania nic ponad standard. Realizacyjnie jest więc równie przeciętnie, co w przypadku fabuły.

Sumując wszystkie te kwestie – naprawdę szczerze dziwi mnie wysokie mniemanie o tym filmie i uznawanie go za fenomenalny thriller. Ekranizacja „Kolekcjonera kości” to okropny średniak, który całkowicie zarżnął ducha książki. Absurdy gonią tu za absurdami, nikt po drodze nie usiłuje ich tłumaczyć, nie ma też nic, co jakkolwiek mogłoby zachwycić. Fakt, usiłuje tworzyć jakiś klimat, ale zupełnie nieudolnie, przez co można odnieść wrażenie, że zatrudnienie filmowych gwiazd dużego kalibru zjadło budżet przeznaczony na przemyślany scenariusz. Ode mnie marne 5/10 (4 punkty mniej od książki!) – przeciętniak wśród thrillerów, na który naprawdę szkoda czasu pomimo tak rozpoznawalnego tytułu. Jeśli ktoś nie miał okazji zapoznać się jeszcze z historią Lincolna Rhyme’a – lepiej niech sięgnie po książkę, bo film okazać się może wyłącznie startą dwóch godzin z życia.