Nie nazwałabym tego filmu horrorem. Bardziej przypomina thriller. Właściwie to od dawna nie obejrzałam dobrego horroru, po którym musiałabym schować głowę pod kołdrę i martwić się czy zza szafy nie wyskoczy mi popapraniec z maczetą. Lepiej sprawdzają się w tej roli klasyki takie jak "Piątek trzynastego" z 1980. Pomimo iż nie ma tam szałowych efektów specjalnych to jednak potrafią zbudować klimat samą scenerią leśną, muzyką i dźwiękami.
Wracając do "Kolekcjonera". Od razu skojarzyło mi się z "Piłą" i chyba nie tylko mnie. Porywanie ludzi, więzienie ich, torturowanie... W sumie nie było szału. Nic odkrywczego czy nowego. Aktorzy ewentualnie zjadliwi, choć przeraziła mnie nieco głupota rozdzielania się w Rezydencji Śmierci. Za to brakowało mi grozy i dreszczyka emocji przez co uznałam to po prostu za thriller jak nadmieniłam. Pod kątem horroru nie wychodziłby poza granice 2-3/10, a jako thriller mogłabym mu dać 6-7/10 choć mocno naciągane.