Chciałoby się krzyknąć ''ale to już było'', lecz będzie to wówczas tak samo
przewidywalne jak ogólny zarys fabuły tej części ''Kolekcjonera''. Można by powiedzieć
również coś o odgrzewaniu kotleta, który zjadliwy jest tylko wtedy, gdy wiemy, że musi
nam on uratować życie, bo już jesteśmy w ''głodowej agonii'', biorąc na widelec
pierwowzory o podobnej tematyce gore i mocno psychopatycznym mordercy, ale
chyba będzie tym razem to no fair. Po prostu skupię się tylko na tym ''wynalazku'',
jakby był pierwszym w historii krwawego horroru, ociekającego wnętrznościami i
kończynami.
Gdyby nie to, że ''coś się dzieje'', chociaż żadne to wytłumaczenie, następnie, postać
Kolekcjonera, będąca w takiej samej mierze tajemnicza co porąbana, wymyślne
pułapki i w miarę wiarygodna sieczka gore z nimi związana, bo potoki krwi płyną
dość obficie, oraz fakt, iż uśmiałem się momentami do tego stopnia z zawartych tu
absurdów, że przepona dała znać o sobie, no i plus uroda Eleny, bo przykuwa wzrok
ta dziewczyna chociaż w ten sposób uwagę widza, to całość uplasowałaby się wśród
najsłabszych i najgorszych filmów po jakie do tej pory sięgnąłem.
To wszystko poza tym jest jest zbyt schematyczne, pozbawione klimatu, chałturnicze,
przewidywalne, bo wiadome jest, kto jest w stanie przetrwać, a także otulone
nadmiernie oczywistą muzyką i topornymi dialogami, że o odtwórcach i ich walką ze
swoimi postaciami nie wspomnę. Więc czym mam się ''podniecać''?
Jednak największe bzdury tkwią w scenariuszu i pomysłowości twórców filmu.
Jak władze mogły doprowadzić do uprowadzenia ponad 50 osób, a później
publicznie, fałszywie twierdzić, że już są na tropie porywacza - mordercy?
Jak jedna osoba jest w stanie w jakimś nieokreślonym, ale dłuższym czasie
dokonywać porwań? Scen z dyskoteki i tego czego tam się dokonuje nie będę
komentował. Niesamowicie wymyślne pułapki w budynku utwierdzają mnie bardziej
w przekonaniu, że jeden człowiek tego nie jest w stanie chyba ogarnąć. Dochodzi
precyzja ich wykonania, skuteczność, zadany sobie trud, oraz stworzenie ''żywych
zombie'', wszystko otwierane czym tylko się da, byle drucik, byle ...stanik?, byle
....połamana ręka? No mega idiotyzm dosłownie! Oczywiście później ta sama ręka
pokonuje przeciwnika. Tylko pogratulować :)
Bohaterom ciężko jest dopingować, bo są po prostu bez wyrazu. Mało tego, kilka
osób trochę zaszło mi za skórę. Miny mają nietęgie, ale cóż się dziwić, kiedy w każdej
chwili może ich coś zgnieść, zmiażdżyć lub przebić.
Gwoździem do trumny jest fragment tuż przed uwolnieniem z twierdzy szaleńcy.
Zwolnione tempo akcji tym razem podniosło mi ciśnienie i jest zbyt rozwlekłe.
Prawda jest taka, że dziś szukający w kinie świeżości, mam na myśli horrory akurat
teraz, nie będą zadowoleni przy każdej następnej produkcji w stylu ''Piły'' czy
chociażby takiego ''Kolekcjonera''. Twórcy poza masakrą nie są w stanie zaoferować
nic sensownego, a każdy kolejny ich płód tego typu, pewnie będzie miał niższą i
niższą i niższą ocenę, a kasa będzie wpływać mniejsza i mniejsza i mniejsza.
Dlatego też drodzy fachowcy od siedmiu boleści, weźcie się w końcu do roboty i
zaskoczcie tych bardziej wybrednych, zacznijcie tworzyć ''odmóżdżacze'' na miarę
prawdziwej rozrywki, a nie tylko zabijającej szare komórki.
Dam 3/10 i to takie z kopem w dupsko, tylko dlatego, że miałem tę ''przyjemność''
widzieć dużo bardziej idiotyczne horrory.