co za cudowny film! to kolejny przykład, że kino irańskie to chyba jedna z lepszych kinematografii na świecie. nota bene - to kolejny film irański, który opowiada o Bogu - ale nie w taki sposób, jak robi to taki, dajmy na to, nasz Zanudzi.
jak ONI to robią? potrafią zrobić film metafizyczny, pozornie opowiadając o drobiazgach, małych dramatach...
metafizyka?
Może robią to dobrze dlatego, że nie ma tam deklaracji, tylko "metafizyka" ujawnia się poprzez fabułę. Zanussi ostatnio bardziej niż kiedyś robi filmy z tezą - tzn. teza poprzedza ewidentnie myślenie filmowe, fabularne, narracyjne i wszystko zostaje uwypukleniu tej tezy podporządkowane. No i wychodzi gniot. A tu mamy na pierwszym planie prostą historyjkę. Kto chce, znajdzie w tym filmie metafizykę i Boga, ale nie jest tak, że reżyser nam to poszukiwanie narzuca. Można znaleźć też zupełnie niemetafizyczną, ale kojącą opowieść o dojrzewaniu do miłości. I niesamowity, bardzo przecież ryzykowny pomysł pokazywania świata, którego bohater nie widzi oczami, pokazywania jak on ten świat odbiera. Dla mnie najwspanialsza scena tego filmu to ta, kiedy w szkolnym ogrodzie chłopiec słyszy pisklę i kota i ratuje to pisklę. Dawno nie siedziałam w kinie w takim napięciu, czekając z przerażeniem, jak się to skończy (przerażeniu przed ewentualnym okrucieństwem też, bo to ostatnio modne w filmach obyczajowych).