W filmie istnieje atmosfera doskonale obrazująca całą fabułę filmu, jest w niej coś tajemniczego
niemal jak z horroru. Można mieć zastrzeżenia do banalnych dialogów miłosnych, lecz w zasadzie
czego można od nich wymagać? W większości melodramatów wyglądają one bardzo podobnie.
Zakończenie jest zaskakujące, ale dzięki temu film był bliski stania się arcydziełem.
Moim zdaniem banalne dialogi mają ukazywać kontrast, jaki powstaje między wyimaginowaną, "fałszywą" - które to określenie pada w filmie - miłością ukazaną w pierwszej części filmu, a zakończeniem, odsłonięciem kart i gorzką prawdą. Poddaję w wątpliwość tezę, aby reżyser takiego pokroju popełnił banalne błędy w sztuce filmowej, jak właśnie te dialogi - jednak jest tutaj linia - a tą linią jest wejście Virgila do pustej prywatnej galerii - po przekroczeniu której film zaczyna się zmieniać i z typowego, acz doskonale nagranego melodramatu staje się zjadliwym paszkwilem na utarty wzorzec miłości.