"gadają i nic się nie dzieje" - tak zapewne powiedziałby mój tata.
Niestety Ja nie mogę się z nim zgodzić. Tzn połowicznie mogę, bo gadają dużo, ale to jest dla
mnie w tym filmie wspaniałe, bo dialogi pełne są zdań-perełek. Muzyka świetna, zagrany przez
Rush'a doskonale.
Historia znana światu, nosił wilk razy kilka - ponieśli i wilka. Tylko, że tu w grze są dwie różne
waluty. Oldman zainteresowany jest dziełami sztuki, których wartość zaniża lub uznaje je za
falsyfikaty po to, by wejść w ich posiadanie za mniejsze pieniądze.
Sam za to zostaje uderzony w najdelikatniejszy punkt - serce.
Do swojego hermetycznego, poukładanego, dobrze znanego świata stopniowo wpuszcza ludzi
(ze starym "przyjacielem" na czele", którzy zdobywają jego zaufanie po to tylko, by go okraść i to
z kluczami do "sejfu" w kieszeni.
Najgorszym z trybików tej złodziejskiej machiny jest dziewczyna, która na początku Oldman'a
irytuje, z czasem jednak zaczyna budzić jego ciekawość, współczucie i...wiadomo co dalej.
Facet ma lat na oko 60, ale ta dziewczyna w moim wieku jest jego pierwszą kobietą.
Zmienia dla niej życie, zaprasza do siebie, kończy karierę, kocha ją.
Kiedy wyznaje jej miłość, Ja myślę sobie, że to najprawdziwsze i najbardziej pełnokrwiste
wyznanie, jakie ostatnio w kinie widziałam.
Cóż, pewnie gdyby miał za sobą kilka kochanek i nieudane małżeństwo, byłby bardziej czujny.
A tym czasem on niczego się nie spodziewa.
Co gorsza, kiedy orientuje się, że padł ofiarą "fałszerzy", nie jest w stanie nawet zgłosić tego na
policję.
Jedzie do Pragi i czeka na tą, której zawdzięcza najpiękniejsze chwile swego życia. Wybaczy jej
wszystko - byle wróciła.
Jakże smutno się robi kiedy tak doskonały tytuł jak "the best offer" tłumaczy się jako "koneser".
Kiedy Virgil pyta swojego pracownika jak to jest żyć z kobietą?, ten odpowiada mu, że to tak jak
z aukcją - nigdy nie wiesz czy złożyłeś najlepszą ofertę.
Cóż, w Virgil został przebity.
Nie wiem jak ty to odebrałaś (sądzę,że wpis jest uczyniony kobiecą ręką) ale jest taki moment,że fałszywa Claire kiedy wchodzą do tej jego świątyni sztuki dziewczyna przytula go mówiąc - Cokolwiek się z nami stanie pamiętaj,że Cię kocham- sądzę, że może nie tyle miłość ale fascynacja tym człowiekiem zawładnęła jej umysłem. Odpowiedziała mu jakby jego własnymi słowami,że w każdym fałszerstwie tkwi wiele autentyczności.
A film nie tyle jest przegadany tylko zagrany doprawdy kunsztownie, czasami wystarczy jedno spojrzenie Rush'a bez słów by wyrazić emocje, ta umiejętność jest dana tylko najlepszym aktorom. Na polskim podwórku taką osobą jest np. Janusz Gajos.
Cóż myślę, że nie był jej do końca obojętny, decydując się na taką grę nie można w pełni kontrolować i przewidzieć własnych emocji.
Troszkę za szybko i za łatwo moim zdaniem "wyszła z choroby" no i zastanawia mnie tajemniczy dyrektor,z którym dwukrotnie Claire rozmawia przez telefon, rzekomo o swoim opowiadaniu, które ma zostać wydane. Przy drugiej rozmowie mówi, że chce zmienić jego zakończenie na dobre. Może chciała się wycofać? zostać z nim?
Tajemniczym dyrektorem najprawdopodobniej był Billy. przyjaciel grany przez Donald Sutherlanda. Dziewczyna z choroby wyszła za szybko ale zakochany mężczyzna często traci czujność i ... rozsądek. Kobiety coś na ten temat powinny wiedzieć.
W kwestii tytułu:
Luźne tłumaczenie na ,,Koneser" akurat mi nie przeszkadza, wszak główny bohater był koneserem.
Ciekawa interpretacja, dla mnie ten film jest równie irytujący co intrygujący, bo z jednej strony jego głównym narratorem jest 'niedopowiedzenie', a z drugiej to właśnie wielość interpretacji,a raczej ich różnorodność i chęć dociekania wśród fanów, jest synonimem określenia dobry film.