Wysmakowana opowieść o słabości kostycznych twardych mężczyzn. O wrażliwości i tej tkliwości i
bliskości, której pragną w głębi serca nawet Ci, których nigdy byśmy o to nie podejrzewali. Uczta dla
ludzi lubiących kino jako obraz, jako klimat, jako świat składający się z drobnych, acz strasznie
ważnych detali. Napisać o tym filmie coś naprawdę mądrego wprost nie sposób, bo choć kino operuje
też słowem, to jednak klimat jaki tworzy obraz i wspaniała gra nie aktorów przecież, ale postaci –
wszystko to powoduje, że można zostać oczarowanym tym dziełem.
Zakończenie nieco przypomina Formanowskiego „Amadeusza” – choć inny to kontekst i inny koniec.
Rush wybitny. Po prostu. Wy-bit-ny.
Jeśli ktoś zastanawiałby się dlaczego ludzie uwielbiają kino – koniecznie powinien postarać się
zobaczyć ten film.
Na pewno nie wybitny. Bardzo dobry tak. :)
Ja rozumiem, że miłość potrafi odbierać rozum, ale żeby aż takim durniem być? Tak oczywiście fałszywej "przemiany" dziewczyny nie zauważyć? Zgadzam się też, że mimo iż wszyscy "spiskowcy" prawdopodobnie byli podstawieni, to jednak role odegrali po mistrzowsku. WSZYSCY. To są małe minusy tego filmu.
Plusy to wspaniała muzyka, piękne obrazy, rewelacyjne wnetrza no i nienajgorsza intryga (ale nie wybitna :) ).
Osobiście też uważam, że mogli oszczędzić odpychających scen seksu. Ewentualnie zrobić to subtelniej.
no oczywiście każdy inaczej nieco odbiera, więc kwestia "wybitny", czy "dość dobry" to raczej indywidualne odczucia.
Co do samej fabuły – myślę, że niezrozumienie zadurzenia mogłoby być dla Ciebie bardziej zrozumiałe, gdybyś wziął pod uwagę fakt, że masz do czynienia z chorobliwie nieśmiałym, starym kawalerem, który nigdy nie miał kobiety. Ale pragnie jej strasznie, choćby i podświadomie szuka miłości życia, bo przecież owa kolekcja idealnych dam sportretowanych w jego "tajemniczym wnętrzu" (dosłownie i w przenośni) jest wprost krzykiem o ten dar losu. Portretowane kobiety są tajemnicze, piękne w szlachetny, raczej aseksualny sposób, choć paradoksalnie to czyni je też ponętnymi. Uważam, że bardzo dobrze można zrozumieć, że człowiek stracił głowę. Jeśli ma się do czynienia z piękną istotą, której można pomóc i długo wydaje się, że to raczej taka platoniczna zabawa i na poły altruistyczne, na poły zaspokajające ciekawość działanie.
Nie rozumiem dlaczego tak delikatne i oszczędne sceny seksualne są "odpychające"? Moim zdaniem raczej nie mają nic współnego z ordynarnym brutalizmem realistycznym, bądź pornograficznym.
Rozumiem, że mogą się pewne rzeczy w tym filmie nie podobać, ale jednak – chyba nie rozumiem akurat konkretnie tych zarzutów.
Ja wiem jak to jest stracić głowę. Chodzi mi raczej o to, że facet, który trochę już w życiu przeżył, nawet w tym szaleństwie zauważyłby, że dziewczyna z dramatycznie, piramidalnie zamkniętej osoby, zmienia się błyskawicznie w namiętną kochankę. To jest po prostu bardzo naciągane. Ale masz rację każdy ma swoje przemyślenia. :)
Co do scen seksu, to nie tyle chodziło mi o "stopień otwartości", bo nie mam problemu z oglądaniem ładnych, gorących scen seksu. Tutaj, no niestety i po prostu. Scena z piękną dziewczyną w objęciach pomarszczonego, ze skórą obwisłą jak u mastifa dziadka, jest zwyczajnie odpychająca.
Brutalnie to Jaho napisałeś, ale faktycznie na scenach seksu musiałam przymykać oczy, nie wyglądało to najlepiej.
Musisz mieć chyba 15-25 lat że takie rzeczy piszesz. Nie jedna kobieta w wieku głównej bohaterki marzyłaby o spotykaniu się z człowiekiem tego poziomu, nawet gdyby miał 1/100 jego majątku.
1 - Nie mam 15-25 lat, ale co ma wiek do opini?
2 - "Nie jedna kobieta w wieku głównej bohaterki marzyłaby o spotykaniu się z człowiekiem tego poziomu, nawet gdyby miał 1/100 jego majątku."
A co to ma wspólnego z moją uwagą do jej niewiarygodnej przemiany?
3 - "nawet gdyby miał 1/100 jego majątku" - wiem, wiem. Ale byle miał tę 1/100? Bo niżej już nie zejdziesz? ;) ;)