jeśli jesteś podstarzałym facetem i wierzysz w miłość - jesteś kretynem, a jeśli wierzysz, że
młoda kobieta może się w tobie zakochać bez względu na majątek, który za tobą stoi, to jesteś kretynem do kwadratu. główny bohater - Oldman budzi się do życia po 60. nie wie, że na prawdziwe życie jest już za późno, bo po 60 mężczyzna może otrzymać jedynie namiastkę wszelkich uczuć, a właściwie ich podróby, falsyfikaty. kobiety w stosunku do podstarzałych lowelasów potrafią co najwyżej grać/odgrywać miłość, przyjaźń, oddanie, i to tylko wtedy, gdy posiadają pewność, że gość trzyma dużą forsę w sejfie. smutny film. Oldman jest kolekcjonerem piękna zaklętego w przedmiotach, głównie w obrazach. nie potrzebuje ludzi, pogardza nimi, zadawala się trzepaniem kasy. pozbawiony emocji, nie wchodzi w związki. nie zna zapachu skóry kobiet. unika ich. do czasu. kiedy pada ofiarą misternie utkanej intrygi - niby chora na agorafobie, wyglądająca na kruchutką i niewinną osóbkę Claire - podstępem owija go (zimnego, nadętego bufona) wokół palca. a kiedy owinięcie sięga zenitu, kiedy Oldman nabiera ludzkich, ciepłych cech - rzuca go jak starą szmatę, oczywiście uprzednio obrabowawszy z dorobku życia. pomagają jej 3 osoby, którym Oldman przez pomyłkę zaufał, bo miłość osłabia czujność, pozostawia bezbronnym. miłość niebezpieczna jest, i zawsze cię
zwiedzie, oszuka. ostatnia scena pokazuje, że ludziom pokroju Oldmana pozostaje dreptać po śladach ukochanej i taplać się we wspomnieniach ognistego seksu, który jak to u faceta
ognisty był tylko w jego oczach. niby klasyczna, ograna historyjka, ale JAK opowiedziana!
polecam.