No dobra, obejrzałem, wciągnął mnie, jak mało który. Akcja się nie urywa (czasem się ciągnie, bo nasza protagonistka jest wyjątkowo mało zdecydowana i klika w linki z prędkością 1 klik na minutę), całkiem ciekawa forma i przyjemny przebieg zdarzeń, nieco irytujący bohaterowie.
Ale summa summarum - jaka jest konkluzja? Mam współczuć tej dziewczynie, co się zabiła? Bo yyy... spiła się jak bela i popuściła w spodnie?...
Trochę nie bardzo rozumiem przesłania. Okej, z jednej strony widzimy, jaką krzywdę można wyrządzać samymi plotkami, jak niewiele wystarczy, by - nawet w sytuacji kryzysowej - kłócić się z domniemanymi przyjaciółmi... ale samo założenie fabularne upada pod naporem nielogiczności. Bo oto skrzywdzoną ofiarą jest osoba, o której nic nie wiemy. Wiemy tylko, że się zabiła, bo ktoś miał czelność śmiać się z jej nieodpowiedzialności.
Trochę słaba ta karząca ręka z zaświatów. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie śmiał się z pijanego na imprezie kumpla. Gdyby ich duchy miały karać swoich ''oprawców'', to momentalnie zniknęłoby 90 % studentów. Za te wszystkie malowane karne człony na czołach. :D