Miał być polityczno-detektywistyczny film w Watykanie a wyszło lewackie g...w złotym sreberku.

Biały kardynał (oczywiście konserwatysta z PiSu) który chce cofnąć kościół o 200 lat.

Inny biały kardynał łapownik co uknuł intrygę ale został zdemaskowany.

Dobry czarny kardynał ale niestety pukał młodą zakonnice za młodu i ma dziecko i zły znowu biały kardynał miał na niego haka. Gdyby nie to byłby pierwszy czarnoskóry papież ever.

Inny cudownie odnaleziony nikomu nieznany kardynał który zostaje papieżem a na koniec dowiadujemy się, że ma cipkę. hahahahah To rozumiem, ktoś sobie może tak wejść z ulicy, nie ma koneksji, nie należy do żadnej frakcji, nikt go nie zna i nagle zostaje papieżem? sci -fi

W międzyczasie wybuchy, zamachy bombowe to już w ogóle odlot

Ralph Fiennes świetny, wątek polityczno-detektywistyczny przez połowę filmu miał nawet sens ale potem ten kto napisał te książkę czy nakręcił ten film całkowicie odleciał a sam koniec to już kabaret lewacki. Przez to watek polityczno-detektywistyczny kompletnie stracił sens i został spłycony. Nie wiem czemu to miało służyć. Kardynał Benitez pojawia się kilka razy jako kompletnie bezjajeczna postać (dosłownie hahahah), po wybuchu wali jakieś farmazony w tej sali spotkań. Nie identyfikujemy się z nim, nie współczijemy jest nam całkiem obojetny.

I nie odbieram tego filmu jako atak na wiarę, antychrześcijański. Po prostu wyszła suma sumarum tania intryga z nagle wrzuconym na koneic jakimś surrealistycznym wątkiem LGBT, nie wiem czemu miał on służyć.