Bardzo zachowawczy, co nie znaczy, że zły.
Dla kogoś, kto nie czytał książki (ja jeszcze nie czytałem, kumpel przeczytał) finał do bólu przewidywalny.
Co ciekawe, jak dla mnie, to nie Fiennes, którego wolę zdecydowanie z ról takich jak chociażby Menu, czy Tucci tu grają główne skrzypce.
Lithgow I Rossellini wysuwają się na prowadzenie.
Oglądając Konklawe, usilnie mi się wyłaniało 8 kobiet Ozona. Nie do końca potrafię powiedzieć dlaczego. Być może pewnego rodzaju napięcie - kto? U Ozona było kto zabił? Tu mamy natomiast, kto zostanie wybrany na Papieża?
Warto wspomnieć o polskim akcencie, który pojawia się na ekranie - Jacku Komanie.
Niemniej jednak jego postać nic nie wnosi do filmu, jak i jego gra aktorska niestety też.
8/10
Tak, przewidywalny dla mnie osobiście. Niemniej jednak cieszę, sie, ze dla Ciebie nie był i miałeś fajny fun :)
To, że wygra kto wygrał było przewidywalne, ale to co wyszło dodatkowo - ja byłem w szoku.
Ja byłbym raczej w szoku, gdyby film celujący w Oscary oparł się jednak pokusie zahaczenia o te tematy.
przecież to jest film Fiennesa, cała reszta jest tłem, może poza Rosselini, co do skojarzeń mnie przypomniało się Dziesięciu Murzynków Christie, a co do finału, nie czytałem książki, typowałem Fiennesa, ale się pomyliłem, więc nie wiem czy taki przewidywalny.. ale film zdecydowanie wart obejrzenia