Dlaczego polskie filmy ostatnich lat są tak ciężkie? Skończył się Konwój, a ja miałem ochotę sobie strzelić w łeb! Czy polskim twórcom wydaje się, że każdy happy end czy wygrana dobra ze złem to kicz i tandeta? Czy wydaje im się, że im film bardziej zdołuje i im więcej dramatów i bólu w nim pokażą, tym będzie to większa sztuka?
Nie mówię, że musi być kolorowo i wszyscy muszą ganiać motyle i skakać po łące, ale, na Boga, film nie musi być tak negatywny! Można zrobić film ładny, pozytywny. Ba! Nawet pokazujący te same problemy. Ale w bardziej przystępny sposób. A polskie filmy ostatnich lat to tylko zwycięstwo zła nad dobrem, śmierć, rak, gwałt, nienawiść, smutek i kłamstwo.
Konwój to też przykład, gdzie nawet to co było dobre, po kontakcie ze złem, stało się złe... Nie ma tu ani jednego pozytywnego motywu. Może poza tym, że Gajos poszedł siedzieć - to plus.
Całość pokazana w tak tandetnie dosłownej szarości i zimnej tonacji, że jest to karykaturalne. Świetnie jest operować światłami i kolorystyką żeby podkreślić klimat i wzbudzić emocje, ale powinno się to robić tak, żeby nie rzucało się to w oczy. W Konwoju mamy to tak dosłowne, że aż groteskowe. Więzienie bardziej przypominają Guantanamo niż nasze polskie więzienie. Auto którym jadą, jest z poprzedniej epoki, bo nowoczesne auto, zgodne z czasami w których odbywa się fabuła, nie tworzyłoby tego ciężkiego klimatu? Może powinno się go stworzyć w bardziej subtelny sposób, a nie biorąc auto które totalnie nie pasuje do czasów...
Podsumowując - już jakiś czas temu zauważyłem, że polskie kino jest ciężkie i dołujące. Mnóstwo jest filmów, o zakończeniu, które sprawia, że chcę sobie palnąć w łeb. Cały czas liczę, że ten trend się odwróci. Niestety, Konwój to przykład na to, że ten trend zamiast się odwrócić, przybiera na sile.