"Nie mam wątpliwości, że to jeden z wielkich filmów Andrzeja Wajdy, jak )Popioły(, )Ziemia obiecana(, )Człowiek z marmuru(. Istnieje sztuka, która opowiada świat, istnieje taka, która go pokazuje, Wajda czyni jedno i drugie, ale w swoich wielkich filmach nade wszystko buduje świat, historycznie bliższy lub dalszy, taki, który egzystował realnie, agresywnie, cieleśnie, ale zapadł się pod ziemię, zasypany został przez popiół czasu, i po to, by się stał na nowo, by pulsował krwią i nadzieją, artysta musi go stworzyć, nie odbudować, musi go zbudować, tchnąć weń własną siłę i przekonanie, własną intensywną obecność (...). Korczakowym sierotom - i nam, widzom - oszczędzone zostaje okrucieństwo realnego świata, które im, prawdziwym, nie zostało przecież oszczędzone, a my, choć do tego miejsca nie odwracaliśmy oczu od nieomalże rozdzierającej ekran potworności tego, co było, odczuwamy wdzięczność dla twórcy, że nie ciągnął opowieści do autentycznego finału, lecz i nas miłosiernie wprowadził w inne krajobrazy. Ocalone prawem bajki sieroty rozbiegną się, szczęśliwe, po zielonej łące, a błękitne, rozsłonecznione niebo otuli je troskliwie jak Stary Doktor do snu wyzwolonego z koszmarów"
(Wiktor Woroszylski, "Kino" 8/1990)