w 92 roku miałem 5 lat więc może i nie pamiętam jak się sprawy miały z grafiką komputerową ale wydaje mi się, że jak na tamte czasy owe efekty w filmie były całkiem niezłe. No ale jeśli film ma się podobać to może to spowodować jedynie jego ponadczasowość, a tutaj tego nie ma. Ponadto! choć staram się postawić w sytuacji widza z początku lat 90 film i tak mi się nie podobał za bardzo. Mam wrażenie, że autorzy po prostu chcieli wdrożyć w swój film elementy grafiki komputerowej, nie ważne jak profesjonalną, ważne żeby było coś nowego i chyba tylko na tym się skupili. Nie wszystko co nowe jest fajne, i nie na wszystkich książkach należy się wzorować. Niektóre książki powinny pozostać tylko i wyłącznie książkami. Nie chce mi się nawet oglądać drugiej części...
Ten film to coś więcej niż tylko słabe efekty specjalne. Ty najwyraźniej nie umiesz dostrzec nic poza nimi.
Nom, wg mnie postac Jobe'a jest swietnie zarysowana i ogolnie klimat fascynacji VR (gdy dopiero powstawały gry w pelnym 3D) z poczatku lat 90 jest nie powtarzalny
Gdy 1 raz ogladałem ten film miałem w domu Amige 500 a w gazetach zachwycali się nową technologią VR. Do roku 2000 wszyscy mieli mieć ją w domu. Mamy rok 2009 a projekt VR jakby umarł.
Pamietam, że wtedy grafika zastosowana w filmie była czadowa a temat o którym mówił film był bardzo na czasie. Ludzie którzy ogladają go teraz marudzą, że słaba grafika, że film kiepski ale co się dziwić jak porównuja go z Matrixem lub Transformers. Wystarczy poogladać animacie Pixara z początku lat 90. Poza tym animacje które obecnie robi się w kilka godzin na zwykłych PC-tach wtedy powstawały przez kilka miesiący, na specjalnych komputerach przeznaczonych tylko do animacji.
W sumie autorzy filmu mogli by nakręcić jeszcze raz ten film przy wykorzystaniu dzisiejszych komputerów - tylko co pokazali by jako VR? W końcu szczytem VR jest odtworzenie rzeczywistości w 100% - a to jest mało ciekawe dla widza. Chyba żeby do filmu dodawali okulary VR i każdy mógłby poczuć na własnej skórze tą wirtualną rzeczywistość.
Okulary VR były dostępne na rynku konsumenckim coś koło 1996 r., opisywali to w Bajtku. Odnośnie takich okularów dzisiaj to myśle, że nie jest to żadna rewelacja. Jak sam słusznie zauważyłeś dzisiejsze obiekty fascynacji są inne niż kiedyś. Kosiarz umysłów dobry jest jaki jest, a że sie znajdą krytycy normalna sprawa.
Ja nawet mialem taki helm na glowie :D Gralem na nim w Heretic'a :) Pamietam ze chyba wtedy kosztowal 2000zl xD
Dzisiaj leciał, jestem po seansie, gdyby nie efekty dałbym 8/10. Palący się ksiądz - tragedia, stacja benzynowa - OK, kosiarka :D - OK, rozpadający się na kulki kolesie - słabiutko, rzeczywistość wirtualna - bardzo dobra animacja - jak na tamten okres. Bardzo ciekawe jest główne przesłanie... telewizja wypiera radio, internet wypiera telewizję (Job wspomina, że tak się stanie do roku 2000 (!) - tak się właśnie dzieje), kto wie, może rzeczywistość wirtualna wyprze prawdziwą. Film daje do myślenia, mimo że jest dość stary z prymitywnymi efektami - no ale takie były czasy - efektami kojarzącymi się z pierwszymi animacjami Pixara. 6/10
Dla mnie efekty dodaja uroku, i wcale bym nie obnizal filmowi oceny za
efekty ktore nie sa tak znowu odrzucajace i sa tylko przestarzale na
dziejsze standardy....
Oglądając ten film ciężko było nie pośmiać się z efektów, no ale przecież nie jest on (film) taki młodziutki. Kosiara wymiata. Daję 7 z minusikiem.
Zaniżanie oceny tego dobrego filmu z powodu efektów specjalnych jest nie na miejscu, gdyż w tamtych latach zarówno komputery graficzne (stosowano zaawansowane - jak na tamte lata - stacje robocze o nazwie Silicon Graphics, a także poczciwe Amigi, jak np. w Terminatorze 2 w którym animacje powstały na Amidze 4000) ale też i sposób tworzenia grafiki VR, to były pionierskie prace i algorytmy programistyczne powstawały niejako "na zamówienie" danego filmu. Programista siadał i tworzył wszystko od podstaw, bo nie było wtedy gotowych programów do tworzenia grafiki 3D jak dzisiaj.
Ktoś też powyżej wspomniał, że projekt VR stanął w miejscu. To nie prawda. Większość dzisiejszych gier 3D typu FPP (First Person Perspective), jak np. słynny Wolfenstein, to właśnie gry VR. A tzw. "Chełm Wirtualny" wypierany jest obecnie przez monitory 3D (z odpowiednimi okularkami).
e tam jak go wczoraj oglądałem na ostrej psychodeli to te odgłosy i światopogląd tego człowieka-żarówy (jak gadał o tym,że net wyprzeTV itp.) to normalnie zmieliło mi mózg... Po prostu ścieżka dźwiękowa to rewelacja, chyba najlepsza w tym filmie... :D
W 92 roku byłem zachwycony animacją. Po filmie widać jak ogromny postęp w komputeryzacji osiągnął człowiek w ciągu tak krótkiego czasu.
Porównując efekty z Terminatorem 2 można powiedzieć ,że dzieli je przepaść. Do dzisiaj uważam ,że efekty T-1000 są wykonane wybitnie. Nawet teraz nie rażą sztucznością (te wszystkie refleksy, odbicia w lustrach), po prostu majstersztyk. Efekty w Kosiarzu teraz wywołują uśmiech na twarzy (zwłaszcza gdy film pamięta się z czasów dzieciństwa). Niestety do niektórych klasyków oglądanych za dziecka nie warto wracać. Robot Jox - ulubiony film dzieciństwa, próbowałem obejrzeć po kilkunastu latach go jeszcze raz, niestety, po 15min. musiałem wyłączyć tę szmirę i sam nie mogłem się sobie nadziwić ,że kiedyś byłem w stanie oglądać kasete z nim dzień w dzień.
Bo to nie tylko czasy decydują o efektach specjalnych, ale i kasa. Nie chce mi się teraz szukać ile Terminator 2 miał budżetu a ile Kosiarz Umysłów - ale to chyba wiadome, że T2 musiał mieć o wiele, wiele większy. I mi też efekty w Terminatorze 2 bardzo się podobają do dziś. Ba! oglądam w kinie różne Elizjumy i ziewam, ale nawet na ekranie telewizora efekty z T2 za każdym razem mną wstrząsają( bo przecież wpływ na to jak odbieramy efekty specjalne zależą też od montażu, dramaturgii, ścieżki dźwiękowej użytej przy danym efekcie itp). Są nawet filmy i z lat 80-tych gdzie efekty wciąż mi się bardzo podobają. Dlatego to nie tyle czasy co kasa jaka jest w projekcie i umiejętności ludzi w nim biorących udział. Robot Jox też pewno wielkością budżetu nie grzeszył :]
No Terminator 2 jako pierwszy film w historii przekroczył barierę 100mln $ jeśli chodzi o budżet ;) Zresztą Cameron kilkoma filmami ustanawiał nowe rekordy budżetów (tak było z Głębią - 60mln, T2 - 100mln i Titaniciem - 200mln) . Kosiarz Umysłów na pewno kosztował kilkanaście ,a Robot Jox jako ,że trafił od razu na VHS i którego produkcje przeciągano (jak i samo jego wydanie) pewnie kosztował kilka. Ale nawet za kilka mln można zrobić klasyke - Terminator (budżet 6mln $) gdzie za kamerą stanął praktycznie żółtodziób wraz z początkującymi aktorami. Efekt ? Stworzono klasykę. I do efektów nie można się przyczepić. Co więcej, powiem ,że osobiście bardziej przemawia do mnie w 100% metalowy szkielet poruszany przez ludzi niż coś zrobione w całości komputerem (jak w przypadku T:Salvation). Często to nie budżet sprawia ,że film (czy też efekty w nim) są dobre.
Nie no wiadomo, że budżet to nie wszystko, ale znacznie pomaga. Dziś po prostu jest problem, że WSZYSTKIE efekty są robione komputerowo. Tymczasem najlepszy efekt daje połączenie tradycyjnych metod z komputerowymi. Te komputerowe mi się przejadły osobiście, a dzięki mieszaniu tradycyjnych metod z komputerowymi można uzyskać fajną niepewność u widza - nie wiadomo wtedy które robiono efekty na kompie, a które nie. A ostatni Terminator w ogóle do mnie nie przemawia. Nie tylko przez efekty. Przy super muzyce, gdy Robert Patrick zasuwa np. za samochodem gdy bohaterowie wyjeżdżają z szpitala dla chorych umysłowo mam zawsze pełne gatki, tak samo jak następuje pierwsza konfrontacja między Arnoldem i Robertem Patrickiem i cała sekwencja aż do zniszczenia ciężarówki. Tymczasem w najnowszym Terminatorze to wszystko takie plastykowe i bez wyrazu jak dla mnie - bzium bzium, bang bang i do domu