Rozwód z orzeczeniem o winie, albo lepiej dożywocie dla twórców. Nawet jeśli jesteś zatwardziałym amatorem slasherów i serowatych straszaków z dawnych lat, zastanów się kilka razy zanim sięgniesz po tego niedobitka. Tutaj wszystko jest złe i żenujące, fabuła uwłacza w inteligencję widza (nawet takiego, który celuje w b-klasowe zakalce i wyroby seropodobne od lat). Tożsamości mordercy domyślamy się już na wstępie, wszystkie postacie są okrutnie irytujące, nudne i pozbawione osobowości. Tłusty i tępy szeryf "dowcipniś" to chyba jedna z najżałośniejszych postaci (pomijając te wszystkie bezpłciowe parki). Aktorstwo jest parszywe, oświetlenie, lokalizacja i efekty specjalne też. Brak tu golizny i ciekawych scen śmierci, za to jałowych wypełniaczy mamy na pęczki. Nie ma się tu nawet z czego pośmiać, bo momentami przypomina to Modę na sukces (milion ujęć parek leżących w łóżkach i paplających o du-pie Marynie).... Ostrożnie, bo na tym seansie można sczeznąć.