Kto pamięta premierę tego mega hitu, ten wie, że "Król Lew" głośno odbił się w historii kina. Jeśliby pomyśleć chwilkę dlaczego tak się stało, można dojść do wniosku, że wcześniej musiało takiego filmu po prostu nie być. Co więc wyróżnia "Króla Lwa" od reszty tego typu filmów? Z perspektywy czasu nic, ale wówczas, gdy film wchodził na ekrany kin, nikt nie wyobrażał sobie kreskówki dla dzieci (i to "Disneya"), w której byłoby takie natężenie smutku w scenach tragicznych. Scena śmierci Mustafy do dziś powoduje wylew łez u dorosłego człowieka. Dziś takich scen w filmach dla dzieci bywa więcej, ale wtedy było to cechą charakterystyczną tej produkcji. Elementem charakterystycznym byli też "rozbawiacze" - w ty przypadku genialni Timon i Pumba, którzy stali się później bohaterami oddzielnych filmów. A w polskiej wersji ich głosy są po prostu doskonałe.
Jak więc odbieram dzisiaj ten film? Na pewno gorzej niż kiedy byłem w podstawówce. Za dużo człowiek już widział, żeby zachwycać się po raz enty tą historią. Miła zabawa tak czy siak gwarantowana, nawet piosenki filmie są dobre. "Król Lew" pozostawił po sobie też dobre gry komputerowe i dobrą ścieżkę dźwiękową z oscarowym przebojem Eltona Johna.