Jedna z najbardziej rozpoznawalnych produkcji ze stajni Disneya, Król Lew, to absolutnie zasłużona klasyka. Mistrzowskie i niezwykle dorosłe (zwłaszcza jak na kolorową i sympatyczną animację) ukazanie tematów aktualnych niezależnie od przemijającego czasu, tj. dojrzewania do podejmowania trudnych decyzji, braterstwa, miłości na wszelkich płaszczyznach oraz nieustannej walki o władzę sprawiło, iż niepozorna kreskówka stała się filmem trafiającym do każdego widza, nie tylko do młodszych pociech. Lwia, nomen omen, część owej atrakcyjności wynika z kapitalnie nakreślonych, wyrazistych postaci, świetnej ścieżki dźwiękowej (egzotyczne rytmy połączone z nowocześniejszymi brzmieniami), jak również i momentów wyciskających łzy z oczu. Rzadko która bajka potrafi bowiem bawić nienachalnym i nie prymitywnym humorem, jednocześnie zaś wzruszać i topić nawet najtwardsze serca kinomanów.
Po 17 latach od kinowej premiery "Króla Lwa" otrzymujemy szansę ponownego zapoznania się z przygodami Simby, tym razem wzbogaconych o popularny ostatnio efekt 3D. Co niezwykle cieszy to fakt, iż merytorycznie, a również i pod względem wykonania, film nie postarzał się ani na jotę (inna sprawa, że produkcja została lekko podciągnięta wizualnie i zremasterowana). Sceny, które wzruszały prawie dwie dekady temu, po tylu latach ciągle mają swoją magię. Do tego klasyczne utwory jak "Hakuna Matata" bądź "Can You Feel The Love Tonight" nadal są niezwykle przyjemne dla ucha, idealnie wkomponowując się w klimat filmu. Ciekawy jest natomiast fakt, iż dorosły widz może wyłapać z filmu pewne smaczki, które zapewne umknęły mu za szczenięcych czasów (vide scena marszu hien pod wodzą Skazy).
Nikt w temacie "Króla Lwa" Ameryki raczej nie odkryje - to bajka ponadczasowa, bawiąca zarówno młodsze jak i starsze pokolenia. Czy jednak potrzebne było wznawianie filmu z efektem trójwymiarowej głębi? Otóż, o ile szansa nostalgicznego powrotu do czasów dzieciństwa jest z pewnością godna pochwały, tak też wciskanie na siłę 3D mija się lekko z celem. Nie będę owijał w bawełnę - efekt 3D w "Królu Lwie" to zwykłe nieporozumienie. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, iż najlepsza scena wykorzystująca względny potencjał trójwymiaru to 5 sekundowa sekwencja liści powiewających na wietrze? O ile w "Avatarze" 3D robiło wrażenie (choć też nikt z tego powodu majtek przez głowę raczej nie ściągał), tak w przypadku opowieści o Simbie nic nie usprawiedliwia wyższej ceny biletów.
Niestety, jeżeli mam oceniać film "Król Lew 3D" jako całość, to muszę stwierdzić iż jest to zwyczajny skok na kasę sentymentalistów (takich jak niżej podpisany). Efekt 3D stał się zapewne tylko pretekstem do ponownego zarobienia wagonu "zielonych" przez wytwórnię Disneya. A że odnowiona edycja "Lróla Lwa" odniesie )ponownie) kasowy sukces, jestem więcej niż pewny...
Ocena:
Film: 9+/10
3D: 2/10
Czyli moje przypuszczenia jakby się potwierdzały: klasyczna baśń Disneya broni się sama, a efekt 3D zauważa się tylko w tytule i w cenie biletów. Szkoda że film wraca do kin pod takim żałosnym pretekstem. Niewiele z niego pamiętam, do kina się raczej nie wybiorę, ale pamiętam że za dzieciaka byłem tym filmem oczarowany (nawet pomimo braku dinozaurów ;)).