PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=776316}

Król Lew

The Lion King
2019
7,3 90 tys. ocen
7,3 10 1 89706
5,4 56 krytyków
Król Lew
powrót do forum filmu Król Lew

,,Remember!''

Muszę wam odrazu powiedzieć, ale film ,,Król Lew'' był najbardziej wyczekiwanym przeze mnie filmem roku, ponieważ ja osobiście kocham klasycznego ,,Króla Lwa'' i należę do grona tych co płakali na ,,śmierci Mufasy'', więc musiałem na niego tym bardziej iść do kina. Także film ten jest w pewnym sensie ważnym wydarzeniem, ponieważ ja wcześniej czegoś takiego nie widziałem pod względem technologicznym. Zresztą reżyser nowego ,,Króla Lwa'', Jon Favreau kilka lat temu dostarczył nam już przecież ,,Księgę Dżungli'', która mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła, dlatego też moje oczekiwania były jeszcze, jeszcze większe. I tu jak już wspominałem, wizualnie ten film przebija wszystko. Jest tak dopracowany pod niemal każdym względem, że widać to naprawdę gołym okiem. Jednakże tutaj mam pierwszy problem, ponieważ już od samego początku samo przedstawienie animowanych postaci za pomocą prawdziwych zwierzeń budziło sporo kontrowersji, to niestety ja praktycznie nie widziałem u bohaterów emocji. Oczywiście jest to sprawa dyskusyjna, ale to mi odbierało jakąś część zabawy na seanie, np.scena gdzie Simba opłakiwał zmarłego ojca to w animacji zrobiło na mnie duże wrażenie, ale w tej wersji niekoniecznie. Było to też tak naprawdę spore wyzwanie, ponieważ nikt nie spodziewał się, że ,,Król Lew'' z 1994 odniesie aż tak wielki sukces no i zgromadzi miliony fanów, więc reżyser faktycznie musiał się postarać, ale według mnie ta klasyczna animacja nie zestarzała się na tyle, aby zrobić remake z prawdziwymi zwierzętami, aczkolwiek było miło powrócić na Lwią Skałę!

Dość spory problem miałem z tym, że jednak sceny są kropka w kropkę identyczne jak w animacji. Oczywiście, o to chodzi w odtwarzaniu klasycznych filmów np. Disneya, ale sądziłem, że twórcy pokuszą się o coś więcej. Fakt faktem mamy kilka scen, które gdzieś tam ten świat rozszerza, dajmy na to jak Nala ucieka z Lwiej Skały, bo w animacji rzeczywiście pojawiała się ona znikąd albo ,,świat Timona i Pumby'' to nie jest jakieś odludzie, tylko jest to w jakimś sensie ze sobą powiązane, ale nawet niektóre dialogi brzmiały niemal identycznie jak w animacji. Także w animacji pojawiała się tak scena, gdzie młody Simba i młoda Nala po raz pierwszy wkroczyli na teren Cmentarzyska Słoni i tam zaatakowały ich początkowo trzy hieny, a w tej wersji mieliśmy podane już całe stado. Tak przy okazji. Wracając, wolałbym, żeby twórcy nie lecieli sprawdzoną ścieżką, chociaż niektóre elementy musiały być, jednak podobieństw było zbyt wiele, a jakiś rozwinięć, dopowiedzień zbyt mało. Jeśli już przy tym jesteśmy, to ten film jest bardziej dla tych, którzy mają dopiero z 5, 6 lat, czyli dla takiego młodszego widza, młodszego pokolenia, które będzie miało okazje przeżyć na wielkim ekranie te same emocje, które np. ich rodzice mogli odczuć. Dorośli oczywiście też pewnie się wybiorą, by powspominać, ale ja będe wracał do tej klasycznej wersji z 1994r., która bardziej chwyciła mnie za serce. Jednakże kiedy fillm się zaczął i rozpoczęła się piosenka ,,Circle of Life'', bo to jest też bardzo ważne, - ja byłem na oryginalnej wersji, więc to może mieć spory wpływ na odbiór. Te słońce, które wychylało się powoli zza horyzontu, no te wszystkie wspomnienia wróciły i zrobiło mi się cieplej na serduszku. Co do bohaterów, to bardzo się cieszę, że więcej czasu ekranowego dano Zazu, który jak dobrze pamiętamy, w animacji był zamknięty w klatce, więc w tej bitwie tam nie brał zbyt dużego udziału, ale za to trochę ucierpiał Rafiki, tak sądze, którego ja najbardziej zawsze lubiłem, a tu wypadł dość miernie. Zachowano tylko kluczowe sceny z nim związane, a on był bardzo ciekawą postacią i jest do dziś. Nala również dostaje troszeczkę więcej czasu na ekranie, co mnie zbytnio nie dziwi, ale i tak najbardziej czekałem, aż na ekranie pojawi się Timon i Pumba, którzy ponownie wypadli fantastycznie, tak samo jak podkładający im głosy aktorzy, ale o tym za chwilę. Podczas seansu również czasami fabuła szła zbyt szybko. Było to głównie spowodowane, rozciągnięciem niektórych scen, a później zabrakło już czasu, więc trzeba było kolejne sceny skrócić. Tak było ze spotkaniem Simby i Rafikiego, gdzie w animacji wyszła genialnie, chemia pomiędzy tymi dwiema postaciami była wspaniała, a tu odrazu przeszliśmy do sceny, gdzie Mufasa objawia się Simbie. To zaburzało głównie rytm całej produkcji, więc sami widzicie, że zadanie nie było łatwe.

Jak napewno każdy z nas wie, oryginalny ,,Król Lew'' słynął ze wspanialych piosenek, czy to ,,Be prepared'' (w polskiej wersji językowej - ,,Przyszedł czas'') czy to jedna z moich ulubionych piosenek do dziś czyli ,,Can You Feel the Love Tonight'' (po polsku - ,,Miłość rośnie wokół nas''), która była skomponowana przez samego Eltona Johna, którego muzykę również uwielbiam. No właśnie, z tą muzyką bywało również. O ile ,,Circle of Life'' rzeczywiście bardzo dobrze oddał ducha klasycznej animacji, to co za przeproszeniem zrobiono piosence ,,Be prepared''. Ja liczyłem na jakieś mocne, mroczne nawet wejścia Skazy, gdzie bardzo liczyłem na to, że jego historia zostanie bardziej rozwinięta, a tu jedynie sobie wręcz podśpiewywał. Miałem z tym naprawdę olbrzymi zgrzyt i szkoda, bo liczyłem na Chiwetela Ejiofora. Za to ,,Can You Feel the Love Tonight'' w tej wersji, według mnie wypadło o wiele lepiej niż w animacji. Uważam, że zarówno Donald Glover jak i Beyonce mają fantastyczne głosy i przepięknie śpiewają. A ,,Hakuna Matata'' nadal jest tak dobra jak w animacji i tu dobrze, że nic nie zmieniono bo jednak to jest drugi po ,,Miłość rośnie wokół nas'' hymn dla ,,Króla Lwa''. I tu odrazu wielkie brawa dla Hansa Zimmera, który ponownie skomponował ścieżkę dźwiękową do tego filmu. Było faktycznie słychać, że twórca bardzo duźo czerpał z tej klasycznej wersji, ale też próbował dać nam coś nowego, mówię tu nie o piosenkach, a o samej muzyce, więc proszę mieć to na uwadze. Niestety, ale o ile myzyki Beyonce naprawdę bardzo lubię słuchać, to jej najnowszy kawałek, stworzony specjalnie na potrzeby filmu - ,,Spirit'' bardzo wytrącał mnie z rytmu w trakcie filmu. Miał on podbudować klimat, ale za bardzo odróżniał się od reszty. Ja samą piosenkę naprawdę lubię, ale wpleciona w ten akurat film jedynie go zaburza. Dla filmu ,,Alladyn'' z tego roku również stworzono specjalną piosenkę, była nim ,,Speechless'' śpiewaną przez Naomi Scott, ale tamta była bardziej zrównoważona no i wręcz idealnie oddawała emocje jednej z bohaterek.

Jednakże to co wpływa na korzyść filmu, to z pewnością powrót Jamesa Earla Jonesa w roli Mufasy, bo ten klimat z klasycznej animacji było można odczuwać jeszcze bardziej i serduszko coraz mocniej biło. I nikt, absolutnie nikt nie mógł go zastąpić w tej roli, bo jest on też w pewnym sensie symbolem tej klasycznej wersji. Co do pozostałych aktorów, to idealnie sprawdzili się w duecie Seth Rogen w roli Pumby i Billy Eichner w roli Timona. Genialne zagrali swoimi głosami i razem w duecie byli nie do zastąpienia. Donald Glover również fantastycznie sprawdził się w roli Simby, swoim głosem, jak już wspominałem wcześniej wręcz mnie zahipnotyzował i to pod względem wokalnym jak i aktorskim. Trochę mi jednak szkoda Chiwetela Ejiofora, którego potencjał został nie za bardzo wykorzystany jako właśnie ten główny, czarny charakter. Dobrze mimo wszystko poradziła sobie natomiast Alfre Woodard, którą lubię oglądać, ale nie jest to za wybitna aktorka. Chciałem tu jeszcze wspomnieć o wręcz fantastycznym trio, jaki stworzyli Florence Kasumba jako Shenzi, Keegan - Michael Key jako Banzai i Eric Andre jako Ed, czyli w rolach tych trzech hien, które zawsze budziły one we mnie jakiś taki złowieszczy respekt, najbardziej w scenie jak Skaza umarł. Najsłabiej sobie jednakże poradziła Beyonce Knowles, którą wolę jako piosenkarkę niż jako aktorkę. Natomiast jeżeli chodzi o scenariusz, to faktycznie było bardzo dużo scen, gdzie ten scenariusz był wręcz identyczny jak w animacji, ale starał się coś nowego opowiedzieć, przynajmniej czasami w nowej tonacji. Był jednak problem właśnie z tym scenariuszem, ale bardziej z postaciami, ponieważ czasami jak otwierały te swoje paszcze, to nie do końca ruchy warg zgadzały się z tym co ,,mówili''. Jednak wracając, to sprawdził się on, nie mówię, że nie, ale no też nie było to coś nowego, jak było w przypadku tamtego ,,Króla Lwa''.

Jeżeli natomiast chodzi o wątki, to nic w tym przypadku się nie pozmieniało. Może jedynie trochę niektóre bardziej podkręcono, ale nic poza tym. Nadal moim wątkiem number one był wątek Timona i Pumby, był najbardziej zabawny, ale także wątek Mufasy i Simby, czyli relacja ojca z synem, która w animacji wielu rzeczy mnie naprawdę nauczyła. Ich relacja do dziś zostaje u mnie w serduszku i uważam, że film ten podejmuje się naprawdę ciężkich tematów, typu żałoba, zdrada, śmierć, ale te wszystkie elementy zostają jednak przedstawiony w trochę inny sposób, też trochę pod dziecko, no ale w końcu ,,Król Lew'' to film w dużej mierze dla dzieci. W ogóle wiele z tego filmu można wyciągnąć, wiele wartościowych rzeczy np. pytanie ,,kim tak naprawdę jesteś?'' nie jest za bardzo dosłownie pokazane, tylko widz w postaci 7 - letniego dziecka musi naprawdę dużo przy tym zrozumieć. To najbardziej mnie fascynowało w tej opowieści i to też jest tutaj. I choć historia jest niemal identyczna jak w ,,Hamlecie'' Szekspira, który podejmował tę samą problematykę, to animacja z 1994 charakteryzowała się swoją oryginalnością. Natomiast co do spraw technicznych, to jak już na samym początku wspominałe, to jest absolutne arcydzieło. Zdjęcia, scenografia, dźwięk, montaż, postacie - te wszystkie elementy składają się w jedną całość i wyszedł z tego bardzo dobry remake.

Podsumowując, film ,,Król Lew'' dostaje ode mnie 6 / 10 ale z ogromny serduszkiem dla aktorów i dla piosenek. Jeśli natomiast będe chcieć wracać do tej historii, to wybiorę z pewnością animację, niż ten film. Czy był on potrzebny? Z pewnością nie, ale bawiłem się na nim mimo wszystko dobrze, jednak lepiej wypadł ,,Alladyn'', albo inaczej. Popełniono w tamtym filmie o wiele mniej błędów niż tu. To by było na wszystko, miło było wrócić na tą Lwią Skałę i do zobaczenia w kolejnej recenzji. Na razie!

ocenił(a) film na 7
Franek_321

jak dla mnie Beyonce w ogole nie pasowala do roli Nali glosowo (nie mowie o piosenkach)